Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
1
Wiesz,BlancaprzyjechałarzekłPiotr,rozpinająckoszulę
napiersiach.
LeżałemnałóżkuPiotraiobserwowałemzzainteresowaniem
celebracjęzdejmowaniafrakapoobiadowejrobocie.Rzekłbym,
żelubiłemgestyPiotra:sposób,wjakipochylałtwarzzpapierosem
nadtrzymanąwpalcachzapałką,pochyleniegłowyiruchydłoniprzy
rozpinaniukoszulizbiałejpiki,wieszaniujejnaramiączku
iskrupulatnymumieszczaniuwszafiewszystkotobyłomijakoś
drogie.Taprzyjaźńspadłananasjakuśmiechlosu,wygrananaloterii
czycośtakiego;dobrzebyłowtedymiećkogoś,dokogoczułosię
zaufanieijeszczecoświęcej,idobrze,gdytenktośbyłrówieśnikiem,
młodym,przytomnymfacetemojasnym,złośliwymuśmiechuisilnych
ramionach.
Niewiedziałem,żewyjeżdżałapowiedziałemleniwie.Mieliśmy
lato,upalnykoniecczerwcaczterdziestegotrzeciegoroku,zaoknem
pokojuPiotrależałznieruchomiaływskwarzeFrankfurt.
WyjechałapowiedziałPiotr,zdjąłspodnieibutyinalałwody
domiski.Cozaorkadzisiajposkarżyłsięizlałwodąszczupły,
mocnytors.Dlaczegonierobiłeśprzyobiedzie?spytał.Przecież
niemiałeśdziśśniadania?
Miałem.Byłomałorobotyiposzedłem,zanimraczyłeśzjawićsię
naczyszczenieplateru.Brütschmniezwolnił.Aterazcięszukał
iwymyślał.
Bozaprawiłsięodsamegorana.Przyśniadaniutachalijakieś
noweskrzyniezkoniakiem.JakBrütschzaczniesprawdzać,czy
wszystkowporządku,towiesz,jakjestpotem.Comniezresztą
towszystkoobchodzi…
Przeciągnąłemsięzzadowoleniem:wkażdymzakątkuciałaczułem
błogosławione,sytezmęczenie,nicnieujmującesiłommłodości.
Takijestemzmęczony.
Piotrstałwkąpielówkachnaśrodkupokojuiwycierałręcznikiem
długie,smukłenogi;poczymwłożyłczystąkoszulkęgimnastyczną
orazspodnieodbawełnianej,treningowejpetkiiusiadłnabrzegu
łóżka.
Kiedyśtysiętakspiłował?spytałzprzekąsem.
Wczorajpowiedziałemzbłogością.PrzyjechałatazMoguncji.
Ico?Gdzie?