Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozdział2
Ava
Kolejnednipamiętamjakprzezmgłę.Załatwianiepapierów,
pogrzebu…PowiadomienierodzicówAleksa.Boże,tobyłotakie
trudne!Leżałamwnocysama,wnaszymłóżkuipłakałambezgłośnie.
Zanurzyłamtwarzwpoduszcemężaizaciągnęłamsięsłabym
zapachemjegożelupodprysznic.Zakilkadniwywietrzeje,ajajuż
nigdywięcejgoniepoczuję.Nieusłyszęgłębokiegogłosu.Nieobudzi
mniegorącymipocałunkamiiniezrobimiśniadaniadołóżka
wniedzielę.Cojaterazzrobię?NieutrzymamsięsamawSydney!
Sama,zdzieckiemibezpracy?Ubezpieczeniepokryjeniewielkączęść
wydatków,któremnieczekają.Wciążyniktmnieniezatrudni,akiedy
urodzisiędziecko…nawetniechciałamotymmyśleć.Położyłamręce
nabrzuchu.Jakmysobieporadzimy,maluszku?Jedynym
rozwiązaniembyłpowrótdoStanów,dorodziców.Alejakmam
spojrzećimwoczy?Jakwytłumaczyćto,cosięstało?Nie
wiedziałam.
Nazajutrzwrazzprzyjaciółmiudałamsiędodomupogrzebowego.
CiałoAleksabyłowzamkniętejtrumnie,przyktórejgłośnoszlochając,
stałakobieta,wspartaoramięstarszegomężczyzny.Podeszłamdonich
nieśmiało,aonapodniosławzrokispojrzałanamnie.Oderwałasię
odmężaizamknęłamniewmocnymuścisku.
Ava,prawda?wyszeptała.
PaniCollinszaszlochałambardzomiprzykro…ja…
przepraszam…
OjciecAleksapodszedłdonasipołożyłmidłońnaramieniu.Był