Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozdział3
Trzylatapóźniej
Ava
Aubreyleżałanachodnikuiwrzeszczałanajgłośniej,jakumiała.
Kucnęłamprzyniejicierpliwieczekałam,ażuspokoisięibędąmogła
wziąćjąnaręce.Ludziepatrzylinamniezpotępieniem,ale
przywykłamjużdozłychspojrzeńiokrutnychkomentarzy,jakąjestem
złąmatką.Maławierzgałagwałtownie,więcamortyzowałamjejgłowę
inóżki,żebyniezrobiłasobiekrzywdy.Całatascenatrwałakilka
minutiwkońcuprzeszłazwściekłościwżałosnypłacz.Wzięłam
jąnaręceimocnoprzytuliłam.Potrzebowałategopokażdymtakim
ataku.
–Ćśśś,Aubrey.–Tuliłamjąigłaskałampoplecach.–Mamajest
przytobie,dziecinko.
Wstałamzziemi,trzymającjąwramionach,iposzłampowoli
wkierunkuprzedszkola,doktóregochodziła.Tasamascena
powtórzyłasięwszatni,apóźniejpoddrzwiamisali.Jedna
znauczycielekzabrałajądośrodka,ajaoparłamsięościanę
ikatowałamswojeskołatanenerwy,słuchającjejprzeraźliwego
krzyku.Wypuściłamdrżącyoddech.
–Ciężkiporanek?–usłyszałam.
Wmoimkierunkuszłaprzedszkolnapanipsycholog,uśmiechając
siędelikatnie.
–Jakcodziennie,gdymusiiśćdoprzedszkola–odpowiedziałam