Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
turniejachstrzeleckich.Usiedziećniemożewdomu.Coprawda,
niewielemiałbytudoroboty.Wszystkiepolaiwinnice
sąwydzierżawione.
–Czytochłoptutejszy?
–Nie,panie.Niktniewie,skądpochodzi.Anion,animatka
icórkaznikimtunieprzestają.Jużrokminął,odkądimdwarazy
tygodniowoprzynoszęchleb,awiemtyleonich,copierwszegodnia.
Comiesiącpunktualnieotrzymujępieniądze,aresztamnienie
obchodzi.Żalmitylkodziewczyny.Piękna,dorodnaijeszczebyłaby
ponętniejsza,gdybymiałacośprzyzwoitegodoubrania.Nawet
wświętaidzienamszędokościołaraniutko,boniemaconasiebie
wdziać.No,aledośćgadania,trzebasięśpieszyć,boprzedemną
jeszczedalekadroga.
Hrabiawstał,byjeszczeprzedporąobiadowądostaćsię
zpowrotemdomiasta.Przeżyciaporannewywarłynanimsilne
wrażenie.Zajście,jakiemiałzfałszywą,kapryśnąkokietką,która
goprzywabiła,abygozawstydzić,zeszłonadrugiplan.Natomiast
napierwszywysunąłsięobrazdziewczęcia,któreujrzałśpiąceprzy
kołowrotku.Odczuwałlitośćnadtązaniedbanąistotą,zktórejjednak
promieniowałjakiśzagadkowyczar.Byłrad,żeniematerazprzy
sobiepułkownika,staregozrzędy,któryswymsarkazmemzmąciłby
wrażeniazaznanewruinachzamkowych.Schodzącpostokugóry,
wciążmyślałofantastycznejromantycetegoopuszczonegozamkuitej
zagadkowejistocieprzykołowrotku…
„Szaleństwo–snułomusiępogłowie.–Majaczenia!Pułkownik
marację;tylkoludzienadmierniewyczulenimogąszukaćukojenia
wprzyrodzieiuprostychludzi.Taniesamowitarodzina,októrejnikt
niewie,skądpochodziijakajejprzeszłość–możestanowićdlamnie
tylkotłodoobrazufantastycznychruin,alenaprawdęniepowinna
mniezupełnieobchodzić.Byłobytorównieżnonsensem,gdybym
chciałteruinynabyćiodbudowaćwnichdommieszkalny.Cóżbym