Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
głęboko,ajednocześnie,paradoksalnie,wyrazistejaksemafory.
Dziennikarzczuł,żenieustanniegoprzyciągają,niczymmagnesy.
Jednakjakocałośćgrupaniepokoiłagoizadziwiała.Niechodziło
jedynieoróżnicęwstatusiespołecznym,aleoatmosferępowagi,
anawetrzetelnejpracyisolidności,którazdawałasięprzynależeć
doinnegoświata.Ciczterejludziebylimiliwsposóbskromny,
anawetzakłopotany.WdalisięzPinionemwrozmowęjakzkimś
równymsobiewtramwajuczywmetrze,akiedyokołogodziny
późniejzaprosiligonaobiadwklubie,dziennikarznieczułwcale
napięcia,jakiezapewnetowarzyszyłobymunajednymztych
bajeczniewystawnychprzyjęćichprzyjaciela,hrabiegodeMarillac.
JakkolwiekbowiempoważnielubniepoważnietraktowałMarillac
poważnydramatoseksieinauce,tonieulegałowątpliwości,że
kolacjępotraktujejeszczepoważniej.Byłznanyjakosmakoszniemal
klasycznegoilegendarnegoformatu,awszyscygourmetsEuropy
darzyligowielkimszacunkiem.Niewysokimężczyznawokularach
poczyniłnatentematuwagę,kiedyzasiadalidostołu.
–Mamnadzieję,żezadowolisiępannasząprostąstrawą,panie
Pinion–powiedział.–Menubyłobydobraneowielestaranniej,gdyby
byłtuMarillac.
Amerykaninzapewniłgouprzejmie,żeobiadniepozostawianicdo
życzenia,dodając:
–Domyślamsię,żedlaniegojedzenietoswoistasztuka?
–Otak–odpowiedziałniewysokimężczyznawokularach.–Zawsze
jeto,cotrzebaniewtedy,kiedytrzeba.Tochybajegoideał.
–Podejrzewam,żezadajesobiewieletrudu?–zapytałPinion.
–Tak–odpowiedziałtamten.–Dobieraposiłkibardzostarannie.Nie
zmojegopunktuwidzenia,coprawda.Alejajestemlekarzem.
Pinionniemógłoderwaćwzrokuodmagnetycznychoczukudłatego
mężczyznywwytartymubraniu.Wtejwłaśniechwilispoglądałonz
dziwnymskupieniemponadstołem,poczymnagleprzerwałpanującą
ciszę.
–Wszyscywiedzą,żejestbardzowymagający,jeślichodzioposiłki.
Alezałożęsię,żenamilionosóbanijednaniewie,czymsiękierujew
ichwyborze.
–Proszępamiętać–powiedziałPinionzeswoimmiękkimakcentem