Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–żejestemdziennikarzemichciałbymbyćtymjednymzmiliona.
Siedzącynaprzeciwkoczłowiekprzezchwilępopatrzyłnaniego
bacznieidośćdziwnie,apotemodparł:
–Noniewiem...Proszęmipowiedzieć:ciekawitopanarównieżtak
poludzku,nietylkopodziennikarsku?Toznaczy,chciałbypan
wiedziećjakojedyny,nawetgdybymilionymiałysięnigdynie
dowiedzieć?
–Ależtak–odpowiedziałdziennikarz–jestembardzociekawy,
nawetrzeczy,któremówimisiępoufnie.Aleniedokońcarozumiem,
dlaczegoupodobanieMarillacadoszampanaiortolanówmiałobybyć
takwielkątajemnicą.
–Cóż–odpowiedziałpoważnietamten–jakpansądzi,dlaczegoon
jewybiera?
–Chybamyślęwpospolitysposób–powiedziałAmerykanin–ale
podejrzewałbym,żewybierato,colubi.
–Aucontraire,jakpowiedziałinnygourmet,gdyspytanogo,czy
jadłobiadnastatku.
Człowiekzosobliwymioczamiprzerwałswojążartobliwą
wypowiedź,pogrążyłsięnachwilęwgłębokiejciszy,anastępnie
podjąłwątektonemtakodmiennym,jakgdybynagleprzystolezaczął
mówićktoinny.
–Każdaepokajestbigoteryjnawinnysposób,aprzeztoślepana
jakąśpotrzebęnaturyludzkiej;purytanienapotrzebęzabawy,szkoła
manchesterskanapotrzebępięknaitakdalej.Wczłowieku,a
przynajmniejwwieluludziach,drzemiepotrzeba,doktórejniejest
dziśmodniesięprzyznawaćanibraćjejpoduwagę.Większośćosób
ocierasięonią,przeżywającwmłodościpoważniejszeemocje;
wniewieluludziachpłonieonadokońcajakogień,takjakwtym
przypadku.Chrześcijaństwo,zwłaszczakatolickie,obwinianoza
narzucanietejnamiętności,aletaknaprawdęonoraczejjąregulowało,
anawetpowstrzymywało.Występujeonawewszystkichreligiach,aw
niektórychreligiachAzjiwstopniudzikimiszalonym.Tamludzietną
sięnożami,wieszająsięnahakachalboprzechodząprzezżyciez
uschniętymirękamitwardotrzymanymiwgórze,ukrzyżowaniw
powietrzu.Toupodobaniedotego,czegosięnielubi.Marillactoma.
–Coteżpan...–zacząłzaskoczonydziennikarz,aletamten