Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
podchodzilidomnieprzystojniAmerykanie,chcąc
nawiązaćznajomość.PewniegdybytoDominikasiedziała
namoimmiejscu,niedość,żebygozaprosiła,tojeszcze
wyznałabymumiłośćpodziesięciuminutach.Ale
jatonieona.
Przykromiodpowiedziałamgrzecznie.Czekam
nakogoś.
Nienamnie?Błysnąłidealnymuzębieniem.Jaknic
Amerykanin.Uśmiechmiałiściehollywoodzki.
Nie.Namnierozległsięznajomygłoszamoimi
plecami.Cześć,przepraszamzaspóźnienie.
Zaskoczonazobaczyłam,jakArturWronaopada
nakrzesłoobok.Rozsiadłsięnanimzmanierąpewnego
siebie,zamożnegoprzystojniaczka.Jakbyfaktyczniebył
zemnąumówionyizwyczajniesięspóźnił.
Amerykaninnieprzestawałsięszczerzyć.Uniósłdłonie
wprzepraszającymgeścieiskinąłgłową.
Szczęściarzzniegorzekłnapożegnanie,poczym
odszedł.
Patrzyłamzanimprzezsekundę,byzarazzwrócićsię
doucznia:
Przegiąłeś.
Amyślałem,żeuratowałempaniąprofesor.
Przyglądałammusięchłodno.
Dziękujęzaratunek,Wrona.Użyłam
„nauczycielskiego”tonu,abypodkreślićzależnośćmiędzy
nami.Chociażraczejniebyłpotrzebny.
Amniesięzdawało,żetak.Wciążsięuśmiechał
wtensam,trochębezczelnysposób.Niepatrzyłjuż
namnie,alerozglądałsięleniwiepownętrzu.Jazaś
układałamsobieprzemowę.Lubiłamtegochłopca,lecz
mojasympatiamiałagranice.Musiałamdopilnować,żeby
Wronaichnieprzekroczył.Dlategoszukałamsłów,