Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
kamiennyzameknaskale.Ciekawski,barwnydwórjuż
tłoczyłsięprzyporęczachinalicznychschodach,
spoglądającnaruchwpodwórcu.Przypadłamdogrubej
poręczyobokkuzynekchudejijasnowłosej,megowieku
ElizabetyimałejBarbary.Wdole,naczeleorszaku
ujrzałamtrzechpanówwszubach[4]ciężkichilśniących
odklejnotów,znakówizawieszeń,łaskawieznoszących
układnepowitaniestryjamego,któryjakbydopierowstał
zleża,włosyzmierzwionepoprawiałiwrzeszczeć
dogościmusiał,bypsyprzekrzyczeć.Sercesięwemnie
skurczyło,bowrękachwykrzykującychobcenazwania
he​rol​dów[5]ujrzałambiałeorłynaczerwieni.Polskie
pro​porce!Cof​nę​łamsiępodścianę.
Cóżtobie?Jakpłótnobielonewyglądasz!zawołała
ichwyciłamniezarękęElizabeta,zamężnaprawieodpół
roku.ObokniejstanęłysiostrynajmłodszaBarbara
iśredniaAna.Zmartwione,czekałymejodpowiedzi,ale
niemo​głamprze​mó​wić.
Wróciłyśmydokomnatki,kuzynkijęłyrozprawiać
otym,coujrzały,dociekać,pytaćsiebiewzajemitych,
codonaszaczęlizachodzićtłumnie.Jaonicpytaćnie
musiałam.Jawiedziałam.Pomniezjechali!Topomnie!
Stężałazestrachu,żetojużsiędzieje,siedziałam
nawąskimłożuzpodkurczonyminogami,odmawiając
piwaiżółto-czerwonychczereśni,czerpanychgarściami
przezAnęiBar​baręzesrebr​nejmisy.
Ledwopołudnienastało,kiedystryjdosiebiekazał
mniewezwać.Całyranekjazgotpodnieconychpanien
isłużektrwałwkomnacie,alezdałomisię,żepodwodą
jesteminicpojąćniemogłamztego,coktomówił.
Powolistryjazeszłamzesztywniałazszerokiego
po​sła​nia.
Szłamciemnym,wąskim,kamiennymkorytarzembez
okien,rozświetlonymjednąpochodniąnakrzyżujących