Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
takjakiunasteraz,
asinus
[7]byłsynonimem
stultus
[8].
–Niechciałemtegotakzrozumieć–odparłPitou–nie
śmiałbymprzypuszczać,żetakijakpanczłowiek
poważnyiuczonymożesięzniżaćażdosatyry...
OjciecFortierspojrzałznowuzbacznąuwagą
naucznia.
–Nahonor!...–zawołałułagodzonynieco
pochlebstwem–sąchwile,wktórychtennicpońwydaje
sięmniejgłupi,niżjestwrzeczywistości.
–Więc,panieprofesorze–zawołałPitou,który,jeżeli
niedosłyszałostatnichsłównauczyciela,toprzynajmniej
wyczytałnajegotwarzyzmianęnalepsze–przebacz
mipan,azobaczysz,jaksiępiękniepopiszęjutro...
–Dobrze...przystaję...–powiedziałojciecFortier,
zakładającdyscyplinęzapasnaznakprzymierza
ipodchodzącdoPitou,którywobecwidoczniepokojowej
demonstracjipozostałnaswoimmiejscu.
–Dziękici,dzięki,panie!–zawołał.
–Zaczekajno!...nieśpieszsiętakzpodziękowaniem...
przebaczę...alepodjednymwarunkiem...
Pitouspuściłgłowę,ażebyłnałasceiniełasceojca
Fortiera,czekał,cotamnowegousłyszy.
–Przebaczęci,jeżeliodpowieszdobrzenapytanie,
jakiecizadam...
–Połacinie?...–zapytałstrwożonyuczeń.
–Tak...połacinie...–odpowiedziałnauczyciel.Pitou
westchnął.
Podczaschwilowejpauzywesoławrzawauczniów,
zabawiającychsięnaplacuzamkowym,przedostałasię
douszuAniołaPitou.
Westchnąłzatemznowu–idalekogłębiejjeszczeniż