Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
bo​ha​te​remni​niej​szejpo​wie​ści.
OmójdobrypanieFortier!...omójnauczycielu
ko​chany!...wo​łałzroz​pa​czonyuczeń.
Co?...Jajestemnauczycielemtwoim?...ryknął
oburzonyojciecFortier.Nie,nie,osiołku!...dziękiBogu,
niejestemjużnauczycielemtwoim,niejesteśjuż
uczniemmoim.Wypieramsię,jakobymznałcię
kiedykolwiek,zabraniamcimówićdomnie,zabraniam
cikła​niaćmisię.
Vadere​tro!...vade!
[4]
...
PaniebłagałnieszczęśliwyPitou,mający,jaksię
zdawało,ważnepowodykutemu,abysięnieporóżnić
zeswoimnauczycielemproszę,nieodmawiajmiopieki
swo​jejzpo​wodujed​negonie​udol​negoćwi​cze​nia.
Co!wykrzyknąłojciecFortier,wścieklezirytowany
ostatniąprośbąfilozofujesz,anieumieszzrobić
zadania,domagaszsięmojejopieki,gdyniepotrafisz
od​róż​nićprzy​padkupierw​szegoodczwar​tego?...
OjczeFortierodpowiedziałnatouczeńbyłeśtak
zawszełaskawydlamnie,nieopuszczajmnieiteraz;
jeżeliszepnieszjednosłówkobiskupowi,który
eg​za​mi​nuje...
Jakto?...Więcchcesznieszczęśliwy,abymkłamstwo
za​da​wałmemuwła​snemusu​mie​niu?
Gdychodziodobryuczynek,panieFortier,topanu
toPanBógprze​ba​czy...
Ni​gdyani​gdy!...
Zresztąktotowie?...możeegzaminatorzyniebędą
surowsidlamnieniżdlaSebastianaGilberta,megobrata
mlecznego,którywzeszłymrokustarałsięostypendium
pa​ry​skie.
Atoidiotycznedoprawdy!...powiedziałojciec
Fortier,wychodzącnadziedzinieczdyscyplinąwręku