Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
5.
Ogieńsięnierozniósł.Obaciałazostałydośćmocno
nadpalone,leczpłomienieniezajęłypodłogianiścian
budynku.Zupełniejakbydiabelnąchatęwysmarowano
jakimśśrodkiemzapobiegającympożarom.
Zielonobłękitneognikipełzałytotu,totam,bypochwili
rozwiaćsięzdymem.Popełniłembłąd.
Cogorsza,wobupomieszczeniachnieznajdujęniczego,
comogłobypodsycićpożar.Rybackiedomostwojest
niemalcałkowicieogołoconezesprzętów.Woknachnie
makotaranifiranek,napodłogachnieleżądywany,
ajedynaszafkatometalowyregał.
Cholera.Przezchwilęstojęnadzwłokaminastolatków
ioświetlamjelatarką.Zidentyfikacjąniebędzieżadnych
problemów.Ogieńnawetniemusnąłtwarzychłopaka.
Włosydziewczynyspalone,częśćjejpoliczkazostała
poważniezwęglona,gałkaocznarozlałasię,austa
wykrzywiłysięwkomicznymgrymasie,lecznadal
wyraźniewidaćrysyjejtwarzy.
Możepowinienemroztłucichgłowyrękojeścią
pistoletu?Takjakbymłyżeczkąrozbijałskorupkęjajka
namiękko.Wybiłbymimzęby,rozkruszyłkościczaszki,
azmózguzrobiłgalaretowatepurée.Tyleżewtedysam
równieżbyłbymcaływekrwi.Nieprzygotowałem
żadnegokombinezonu,strojuochronnegoaniubrań
nazmianę.Odautadzielimniekilkanaścieminutdrogi,
aparkingjestmocnooświetlony.
Nie.Nadgorliwośćtojedyniezbędneryzyko.Przecież
niktniebędziewstaniepołączyćmnieztymidwojgiem.
Ręcedrżąmicorazmocniej,awgłowieszalejeburza