Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
groziłyostatecznymrozejściemsięprzykażdejpróbie
siadaniananich.Soniapoczułazazdrośćwżołądku,ale
szybkoprzypomniałasobie,żewłaścicielkategosalonu
nieżyje,żejejciało,sztywne,leżywchłodni,ajej
łatwośćpodejmowaniadecyzjiniemajużznaczenia.
Kobietasiedzącawyprostowanawzdobionymfotelu
wsaloniegestemzaprosiłaSoniędowejściadośrodka.
ZaniąpodążyliLew,Śliczny,JanekiFranek.Wsalonie
byłytylkoczteryfotele,wtymjedenjużzajęty.Sonia
usiadłanaprzeciwkokobiety.Janekchciałzabraćmiejsce
tużkołoniej,gdynapotkałpochmurnespojrzenieFranka.
Cofnąłsię,amiejscezająłjegostarszykolega,sapiąc
przytymgłośno.Ostatniemiejscezostałopuste.Lew
iŚlicznyzadowolilisiępodpieraniemściany,aJaneknie
miałjużodwagipodejśćdoostatniegofotela.
–NazywamsięSoniaCzech,razemzmoimikolegami,
którzysiępewniejużwcześniejprzedstawili,będę
pracowałanadwyjaśnieniemokolicznościśmiercipani
LauryJabłońskiej–zaczęłaSonia,notującwgłowie
reakcjekobietynakażdejejsłowo.Niebyłożadnej.
Kobietasiedziałanieruchomo,niezdradzającżadnych
emocji.–MamprzyjemnośćzpaniąMająSvensson,czy
tak?
–Tak.
–ByłapaniżonąLauryJabłońskiej.
–WPolscetylkopartnerką–powiedziałaiironiczniesię
uśmiechnęła,aleuśmiechszybkozniknąłzjejust.
–Jakdługobyłyścierazem?
–Wmajuminęłodwadzieścialat.Poznałyśmysię
nakoncerciewSztokholmieiodtamtegodniabyłyśmy
nierozłączne.Takczasembywa,alepewniewastonie
obchodzi.
–Wręczprzeciwnie–powiedziałaSonia.–Obchodzinas