Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
byłemsam,wcałkiemobcymśrodowisku.Jakzwykle.Wtedy
zastanawiałemsięjeszcze,dlaczegozawszezemnątakbyło.Nie
rozumiałemalboniechciałemrozumieć,żeroląinwentarza
mówiącegowkażdymustrojujestkłaniaćsię,aniezadawać
idiotycznepytania,przypominającestarejarystokracjiojej
tchórzostwieidegradacji,anowejwypominającejej
parweniuszostwo.Wkażdymrazie,jakiśmiesiącporozpoczęciu
Kiejkutzameldowałemsięuopiekunaipowiedziałem,żeniejest
tozabawadlamnieilepiejbybyło,gdybyobiestronyszybko
osobiezapomniały.Pankapitanporazpierwszyspojrzał
namniezwyraźnymzainteresowaniem,przybrałnajbardziej
fałszywyzeswoichlicznychuśmiechów,poczymwestchnął:
Nareszcie...Gdybytozależałoodemnie,wypierdolilibyśmycię
stądjeszczenapoligonie.Niestety,toniejadecyduję.
Zostanieszpowiadomiony.Kilkadnipóźniejpojawiłsię
naczelnikzWarszawy.Starszy,promieniującyspokojem
iuprzejmościąoficer.Porozmawialiśmynieoficjalnie.
Dowiedziałemsię,żeterazpotrzebanamosóbzludu,
niepowiązanychzwładzą,żemajądlamniespecjalnezadania,
żebymnieprzejmowałsiępochodzeniem,bowtym,cobędę
robił,pochodzenieprzeszkadza.Znówpojawiłosięmagiczne
słowo:„Państwo”.Wątpiłem,coprawda,żebybytowego
państwawjakimkolwiekstopniuzależałodemnie,alezawsze
miłojestusłyszećpochwałyzustkogoś,ktonieukrywawłasnej
wyższości.Doceniłemszczerość.NaczelnikRosiak,mój
pierwszynadzorca,postawiłsprawębardzojasno:Jesteśnam
potrzebnydookreślonejroboty,będzieszmiałswobodę
wdziałaniu,docenimytwojewysiłki,zadbamyociebie,ale
zawszebędzieszsam,bonienależyszdonas,adonichjużnigdy
niebędziesznależał.Takteżsięstało.Zostałem.Dlajednych
byłembłaznem,dlainnychnieszkodliwymidiotą.Opiekunstał