Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
MaciejŻytowiecki:SZUJERW2010
Powrótdosłużby
POWRÓTDOSŁUŻBY
1.
Czerwonekloszelampzatańczyłypijanegowalcatrąconepodmuchemwiatru,który
wkradłsięprzezotwartedrzwi.Żarówkizapłonęłyjaśniej,sycąckoloremukrytepod
kapeluszemognistewłosykobiety,żebynagleprzygasnąć,topiącsalęwpółmroku.
Stanęławwejściu,jakbykogośszukała.Pomyślałem,żetotylkopoza–chciała,
żebyśmywszyscydokładniejąobejrzeli.Wysoką,smukłąipiękną,okształtach,
jakichnieskryjenawettenluźnypłaszcz.Ociekałaseksem.Alabastrowaskóra
sprawiała,żewyglądałajakzjawa.
Chwilanietrwaładługo.Jakaśćmabarowaprzyfrunęłaskuszonablaskiem
bogini.Ledwiezauważalneporuszeniewydętychpogardąuststarczyło,żebypijaczek
wycofałsiędoswojejszklaneczki.Szansanamomentchwałyprzeminęłaipowrócił
dosiebie,nadno.
Spostrzegła,żesięgapię–siedziałemwpasiakuutworzonymzcieniżaluzji,ale
przejeżdżającyulicąFordTskąpałmojągębęświatłemreflektorów.Nigdynie
uciekamwzrokiem,czekam,ażinnitozrobią,alewtamtejchwilicośkazałomi
spojrzećnakieliszekabsyntu,którygrzałemwdłoniach.Walkoholowejtoni
ujrzałemodbiciekrzywejfacjaty.
–Pocałujmniezielonymiustami–szepnąłemdoZielonejWróżki.
Szumubraniaostrzegł,żektośusiadłnaprzeciw,słyszącmojącichąprośbę.
Wiedziałem,żetobędzieona,rudowłosa.Niemusiałempodnosićgłowy.
–Łyżkanakamieniach.
Uniosłembrew,wreszcieskupiającsięnajejtwarzy.Byłajakperła,zdawałasię
promieniowaćwewnętrznymblaskiem,któryzamieniałtępodłąbudęw
najpiękniejszemiejscenaziemi.
–Nierozumiem.
5