Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
inieśpieszniepoczłapałodowody.Zanimpodążyłdrugibóbr.Głośno,
ostrzegawczoklasnąłowodęogonimałezniknęłyztamy.Zkrzewów
porastającychbrzegrzekiwyłoniłsięniedźwiedź.Obwąchałbielejący
ostrosłupściętegopnia,śladyłapiogonówodbitychwbłocie,napiłsię,
otrzepał,zfutranapyskuzgarnąłłapąkilkapszczół,zawróciłiodszedł.
Przedkilkulatypożarroznieconypiorunemstrawiłpołaćstaregoboru.
Dziśwtymmiejscu,korzystajączobfitościświatła,rosnązastępymałych
sosenekitraw.Tylkoresztkizwęglonychpniprześwitująceprzezzieleń
przypominajątragedię.Naśrodkupożarzyskapasiesiętabuntarpanów.
Klaczezeźrebakamispokojnieżerująpodczujnąopiekąogiera,który
zwysokouniesionągłową,dumnieosadzonąnakarku,tkwinieruchomo
namałympagórku.Lekkiwiatrrozwiewamuogon,czeszesztywno
sterczącą,ciemnągrzywę,gładzikrótką,myszatąsierść,znaczoną
czarnąpręgąwzdłużgrzbietu.Powiewprzyniósłzoddalisłabyzapach.
Ogierrozdąłchrapy,łowiwrażąwoń.Zarżał,uderzakopytamiprzednich
nógoziemięostrzegłswójharemicałytabunrzuciłsiędoucieczki.
Niedźwiedź,zajętywygrzebywaniemgniazdapełnegonornic,usłyszał
donośnytętent,uniósłłeb,powęszyłipowróciłdoprzerwanegoposiłku.
Wskrośpobliskichmoczarów,odkępydokępy,ostrożniestawiając
szerokiełapyporośniętetwardym,błyszczącymwłosem,posuwasię
kosmatezwierzę.Mapuszystyogon,długiefutroczerniąokrywające
grzbiet,brzuchinogi,zdwomajasnymipasmaminabokachciała,
iszaryczepeksięgającyoczu.Podtrzydziestopięciokilogramowym
ciężaremciałazwierzęciauginasięzbitawarstwamchuporastającego
skrajbagna.Wśladachłap,oostrych,długichpazurach,gromadzisię
woda.Zwierzzbaczanatwardszygruntchoćżyjewśródmoczarów,
nielubibłotnejkąpieli.Trafiłnaścieżkęzwierzyny.Terazbiegnie
galopem.Pozornieniezgrabny,utyka,skaczenierównymisusami.
Przystanął,węszyinasłuchuje.Napobliskimborówczyskugłuszyca
wodzipisklęta.Zerkanabokiiwgórę,gdziemiędzykoronamidrzew
prześwitujebłękitibiałepuchateobłoki.Wokółspokojnie,więcprzysiada
ilekkoopuszczaskrzydła.Małe,zwołanematczynymwabieniem,nikną
wjejpuchu.Zzaosłonykrzewów,przypłaszczonydoziemi,wysuwasię
drapieżca...
Wśródbagien,wewnętrzuobalonegodrzewa,trójkamłodychczeka
napowrótmatki.Dojrzałydoopuszczeniagniazda,więctojedno,
todrugielękliwiewysuwazotworupłaskiłebekopyskuporośniętym
krótkimisztywnymiwłosami.Resztaciała,okrytaczarnymfutrem
zszarymipasaminabokach,niewyraźniemajaczywciemnejgłębipnia.
Domszarupowracadrapieżca.Osobliwieutykającipodskakując,
toniesie,towleczetrzymanązaszyjęgłuszycę.Takjestzajęty
zdobyczą,żeniezauważawielkiegomrowiskanadrodze.Rano,gdy
pierwszepromieniesłońcapadłynakopułę,troskliweopiekunki
przeniosłybliżejciepładorodnepoczwarkiilarwy,leczniebyłoimdane
dożyćwieczora.Niedźwiedź,powracającyznadrzeki,kilkomaruchami