Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
NIEWCZESNEPRZYWIDZENIA
„Możebędziecośztego,możeznowuodwiniesię
dziejówkarta”–pomyślałSklepikarz,łykającłapczywie
łykidziwnejbrązowo-słomkowejherbatki.Następnie
zapadłwgłębokisenprzyciężkimszumiestrug
deszczu,cotamtegowieczorunajwyraźniejanimyślał
przestaćpadać.ChmuryzaszłynadWarszawą,wielka
energiastoczyłasięnaSklepikarzaiobjawiłymusię
dziwadłaimary,światłaikolory,szelestyiszumy.
Nagleznalazłsięwłodzinarzece.
–Spójrz!Zarazjesteśmy,tamzawinklem,
zaszuwaramijestprzystań!
–Głupstwa!Płyniemytakjużtrzecidzień,bez
jedzeniaibeznadziei–powiedziałAlojzy.
–Widzęjasno,żetamprzycumujemy.
–Cozrobimy?Kończysięamunicjaiwolawalki
–powiedziałAlojzy.Kulakarabinowawtejchwilitrafiła
wprawąburtęłodzi.–Ściąganas,niewyhamujemy.
–Zaliśćmicośczyha.Zatrawamiiszuwaramicoś
zerkananich.Odgłoswystraszyłptaki.Uleciały
wzimneniebieskieniebo,corazsięzłotemmieniło,raz
zielenią,coażwskakiwaławoczy.Apotemznówsię
niebieskiewydawało.
–Spójrzwniebo!Spójrzwgórę!Cowidzisz?
–Widzębłękitnąplamęotulonąwzieleń
–odpowiedziałAlojzy.
–Jateż!–upewniłoichto,żewidzątosamo.
–Dlaczegotakuleciałyprędko?Alojzy!Odpowiedz!
Wtedyznówodzyskałświadomość.Alojzegonigdzienie
było.Ałódźpędziładookołarozjuszonejmasywody.
Słyszał,jakszumiidudni.Czuł,żetozarazmożebyć
koniec.Wszystko,coprzeżył,wszystko,cokochał
inienawidził,przeleciałomuprzezświadomość,był