Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
NIE​WCZE​SNEPRZY​WI​DZE​NIA
„Możebędziecośztego,możeznowuodwiniesię
dziejówkarta”pomyślałSklepikarz,łykającłapczywie
łykidziwnejbrązowo-słomkowejherbatki.Następnie
zapadłwgłębokisenprzyciężkimszumiestrug
deszczu,cotamtegowieczorunajwyraźniejanimyślał
przestaćpadać.ChmuryzaszłynadWarszawą,wielka
energiastoczyłasięnaSklepikarzaiobjawiłymusię
dziwadłaimary,światłaikolory,szelestyiszumy.
Na​glezna​lazłsięwło​dzinarzece.
Spójrz!Zarazjesteśmy,tamzawinklem,
zaszu​wa​ramijestprzy​stań!
Głupstwa!Płyniemytakjużtrzecidzień,bez
je​dze​niaibezna​dzieipo​wie​działAlojzy.
Wi​dzęja​sno,żetamprzy​cu​mu​jemy.
Cozrobimy?Kończysięamunicjaiwolawalki
powiedziałAlojzy.Kulakarabinowawtejchwilitrafiła
wprawąburtęłodzi.Ściąganas,niewyhamujemy.
Zaliśćmicośczyha.Zatrawamiiszuwaramicoś
zerkananich.Odgłoswystraszyłptaki.Uleciały
wzimneniebieskieniebo,corazsięzłotemmieniło,raz
zielenią,cowskakiwaławoczy.Apotemznówsię
nie​bie​skiewy​da​wało.
Spójrzwniebo!Spójrzwgórę!Cowi​dzisz?
Widzębłękitnąplamęotulonąwzieleń
od​po​wie​działAlojzy.
Jateż!upew​niłoichto,żewi​dzątosamo.
Dla​czegotakule​ciałyprędko?Alojzy!Od​po​wiedz!
Wtedyznówodzyskałświadomość.Alojzegonigdzienie
było.Ałódźpędziładookołarozjuszonejmasywody.
Słyszał,jakszumiidudni.Czuł,żetozarazmożebyć
koniec.Wszystko,coprzeżył,wszystko,cokochał
inienawidził,przeleciałomuprzezświadomość,był