Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozdział1
Słońceleniwiewznosiłosięnadhoryzontem.Dzieńbył
bezwietrznyidośćciepły,niewystarczającojednak,
byuwierzyć,żewiosnajesttuż‑tuż.Dopierogdyujrzała
pierwszepąkimagnolii,Milenauśmiechnęłasiędosiebie.
Byłtobardzoprzyjemnywidok,odsłaniałabowiemprzy
tymrównebiałezęby,awlewympoliczkurobiłsięjej
małydołek.Milenabyłaatrakcyjnądziewczyną.Możenie
piękną,alezpewnościąściągałamęskiespojrzenia.
Itopomimodośćbanalnegostrojuobcisłychdżinsów,
czarnychpantofelkównaniewysokimobcasie
isztruksowejmarynarkiwychylającejsięspodskórzanej
kurtki.
Redakcja„Wiadomości”mieściłasięwcentrummiasta,
wmocnopodniszczonymbudynkuprzedwojennejwilli.
Jedynąjegoozdobą,opróczwątpliwejurodyneonu,była
właśnierosnącawpobliżuogromnamagnolia.Milena
obdarzyłaciepłymspojrzeniemipchnęłaciężkiedrzwi,
przepuszczającjakąśrozemocjonowanąstaruszkę.
Wholuzwolniłaautomatycznie.Wisiałotamwielkie
lustro,wktórymodbijałasięzgrabnadziewczynaoładnie
wykrojonychustachiniebieskich,dużychoczach.
Przeczesałapalcamiwłosymiałynaturalny,bardzo
jasnyodcieńilekkowiłysięnaramionachszybkim
ruchemzwinęłajewdłoniispięławluźnykok.
Pięknydzieńzauważyłarecepcjonistka,wyłaniając
sięzzakontuaruzesporąstertąkorespondencji.
Piękny,paniWandziuzgodziłasięMilenairuszyła
donewsroomu.
Pracawlokalnejgazecienigdyniebyłaszczytemjej
marzeń,alewierzyła,żetoniezłypoczątekkariery.Dobre
tematyzdarzałysięturzadko,tewarteopisania,jeszcze