Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Wcalenie–odparł.–Gównodobrze.Ciebiechcezoba-
czyć,magdzieśmojeobrazy.
Odłożyłatorbęzichśniadaniemiporannągazetą,którą
przynosiłacowieczór.Pomyślała,żemożenaprawdęchce
obejrzećjegoobrazy,alejakmuotympowiedzieć?Chyba
najbardziejprawdopodobnejestto,żechcezobaczyćjąico
najwyżejtakżejegoobrazy.Aleonbytegoniezniósł.Bonie
potrafiłjużznieśćniczegowięcej.Odwróciłbutelkędogóry
dnem,kilkakropelwinaspłynęłonaobrus.
–Pusta–powiedział.
–Icoztego?
Milczał.Tegosięniespodziewał.Buntu.Jeślibutelka
byłapusta,znaczyłoto,żepowinnabyćpełna.Znaczyło,
żemawyjąćztorbynowąbutelkę,otworzyćjąinalaćwina.
Aleonastałaitylkopatrzyła,patrzyławjegociemneniebez-
pieczneoczyinagleprzyszłojejdogłowy,żemaniewielkie
źrenice,takie,coczyhająiobmacują,jakmałeiczyhające
źreniceoczuWielkiegoZnawcySztuki,którymibadałją
iobmacywałwogródkurestauracji,takiejakźrenicemęż-
czyznobserwującychjąwlokalu.
–Tokimjadlaciebiejestem?–spytała.–Jakąśtamkel-
nereczką?
Pierwszyrazpowiedziałacośtakniemiłego.Brzmiało,
jakbypowiedziaławszystko,comiędzynimipozostawało
niewypowiedziane,powiedziała,choćniewyraziłategosło-
wami:żewciążjestkelnerką,botylkozjegopowoduniedo-
kończyłastudiów,cobrzmiało,jakbypracowałaizarabiała
dlaniego,brzmiało,jakbyprzeztrzylatanieruszyłasięztej
nory,jakbykażdejnocyzatykałauszystoperami,brzmiało
jeszczestraszniej,jakbypowiedziała,żekazałjejpójśćdołóż-
kazinnymmężczyzną,zczłowiekiem,któryuważa,żejako
malarzniemazagrosztalentu,wszystkotobyłosłychaćwjej
słowachiwszystkobyłoprawdą,zwyjątkiemostatniego,bo
Lucijawciążbyłapewna,żejestwielkim,największymar-
tystą,choćnacałymświeciemyślitaktylkoona,któranie
potrafitegopowiedzieć,którajegokoloroweabstrakcyjne
22