Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
przeszkadzałomulubićiszanować„kolegiodstrzelby”.
–Panieprezydencie,cobypanpowiedziałnamałepolowanie
wnajbliższychdniach?–zapytałzuśmiechem–Właśnieprzygotowuję
siędowyjazdu.Oderwałbysiępanodtychwarszawskichproblemów.
–Ha,panieLeopoldzie,trudnomiterazpodejmowaćtakiedecyzje
–odparłNarutowicz.Pochwilimilczeniadodał:–Proszęmidaćczas
dowieczora.Damwtedypanuznać.
Jużwychodząc,wprzypływienagłegoimpulsu,Narutowiczzatrzymał
sięipowiedział,chwytającSkulskiegozaramię:
–Pamiętaj,panieLeopoldzie,wrazienieszczęściaproszęzaopiekować
sięmoimidziećmi–byćmożeprezydentprzypomniałsobie
przepowiednięzanonimuprzysłanegozeLwowa.
–Wolneżarty!–zaskoczonySkulskistarałsięzbagatelizowaćsprawę
–Niewiadomo,komupierwszepisane.
Skulskipróbowałprzywołaćuśmiechnatwarzy,alewidzącspojrzenie
Narutowicza,zrezygnował.
Warszawa,KrakowskiePrzedmieście15
sobota,16grudnia,godz.11.00
–Dowidzenia,dowidzenia!–zawołałuprzejmieEligiusz
Niewiadomski,odwracającgłowęjużwdrzwiach.Właśnieopuszczał
siedzibęwydawnictwaGebethneriWolffwPałacuPotockich,gdzie
załatwiałdalszesprawyzwiązanezprzygotowywanąprzezniego
publikacjądotyczącąhistoriimalarstwapolskiego.
Byłbardzospokojnyiopanowany.Ranonieśpieszniezjadłśniadanie
istaranniesięubrał.Teraz,wychodzączwydawnictwa,skierowałsię
powolnymkrokiemwstronęZachęty.Wkieszenipłaszczadelikatnie
masowałpalcamikolbęswegobrowninga.