Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Sienińskiej,parękrócicinóż,którechciałmieć
napodorędziu,albowiemniemająclewejręki,mógłsię
posługiwaćtylkoprawą.
Przejechaliwszelakospokojniekilkastajań.
Gościniecpocząłsięrozszerzać.
Pągowski,któryznałtędrogędoskonale,odetchnął
jakbyzpoczuciemulgiirzekł:
–NiedalekoMalikowapolana.
Spodziewałsiębowiem,żenaotwartymmiejscubądź
cobądźbezpieczniejjestniżwborze.
Alewłaśniewtejchwilipachołekjadącynaprzedzie
zkafarkiemzawróciłnaglekonia,poskoczyłkukarocy
ipocząłmówićcośszybkodowoźnicyidoczeladników,
którzyodpowiadalimuurywanymisłowy,jaksięmówi
wchwilach,wktórychniemaczasudostracenia.
–Cotam?–zapytałpanPągowski.
–Cościsłychać,panie,odpolany.
–Wilki?
–Jakowyśhałas.Bógwieco!
PanPągowskijużmiałdaćrozkaz,abyczeladnikjadący
zkafarkiemskoczyłnaprzódizobaczył,cosiędzieje,ale
pomyślał,żewtakichrazachlepiejniezostawaćbez
ogniaitrzymaćsiękupy,adalej,żenawidnejpolanie
obronałatwiejszaniżwśródboru,więckazałjechaćdalej.
Pochwilijednakpachołekznówpojawiłsięprzyoknie
karocy.
–Dziki,panie–rzekł.
–Dziki?
–Słychaćokrutnerechtanienaprawooddrogi.
–TochwałaBogu!
–Alemożejewilcynapadli.
–ToteżchwałaBogu.Przejedziemmimobezzaczepki.
Ruszać!
Jakożprzypuszczenieczeladnikaokazałosięsłuszne.
Wyjechawszynapolanęujrzelinajakiedwalubtrzy
strzelaniazłukuprzedsobą,naprawooddrogi,zbitą