Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
55
Kataklizmy,katastrofy
li.Naokrętspadałjużpopiółirozżarzonekamienie;PliniuszStarszyzdecydo-
wałsięzatrzymaćuznajomegowStabiach.Zastałtamwszystkichogarniętych
paniką,onjednakzachowałspokój,nawetdobryhumor,i–możepozornie
–beztroskoudałsięnaspoczynek.Zbudzonogojednak,gdyżdziedziniec,na
którymdomownicynocspędzali,byłjużtakzasypanypopiołemiodłamkami
kamieni,żePliniuszStarszyzostałbyodciętyiniemógłbywydostaćsięzdo-
mu.Naradzanosię,czypozostaćnamiejscu,gdziegroziłowszystkimniebez-
pieczeństwo,gdyżodciągłychwstrząsówdomyzaczynałysięchwiaćigroziły
zawaleniem,czywyjśćnaprzestrzeńniezabudowaną,gdzieznowuobawiano
sięspadającychkamieni.Zdecydowanojednak,iżjesttomniejgroŹneniebez-
pieczeństwoiopuszczonoterendomu.Ludzienakładalinagłowypoduszki,
przywiązywalijeprześcieradłamiitakzabezpieczalisięprzeduderzeniami
spadającychkamieni.PliniuszMłodszyoczywiścieznałteszczegółyzopowia-
dańnaocznychświadków.Nastałdzień–leczciemnościnieustąpiły.Pliniusz
Starszyudałsięnawybrzeże,chcączbliskaobserwowaćzjawisko,alezawiodły
gosiły:położyłsięnażaglu,prosiłwciążozimnąwodędopicia,trwałjednak
wswoimpostanowieniu.Kiedynagledałysięwidziećwielkiepłomienieiude-
rzyłwszystkichzapachsiarki,zaczętouciekaćwpopłochu,onjednakchciał
zostać;usiłowałpodnieśćsięprzypomocyniewolników,aleupadł.Codalejsię
stało–niewiadomo,świadkówniebyło,wszyscyprzecieżuciekli;znaleziono
ciałopodwóchdniach;leżałwubraniu,bezuszkodzeńnaciele,robiłraczej
wrażenieśpiącegoniżnieżywego(wedługListuVI16).
Listdrugi,VI20,niewnosinicnowego,jeżelichodziosamwybuch
wulkanu,alepozwalazorientowaćsięwzasięguskutkówwybuchuorazod-
dajedoskonaletłoogólneorazpokazujezachowaniesięludzizagrożonych
niebezpieczeństwem.Wtakichwłaśniesytuacjachpoznawano–ipoznajesię
–ludzi,ichcharaktery,postawęmoralną,stosunekdodrugich,nietylkodo
najbliższych.DKiedystryjodpłynął”–piszePliniuszMłodszy–Djasam
wdalszymciąguzajmowałemsiępracąnaukową(wtymceluprzecieżzosta-
łem);potemkąpiel,wieczerza,senniespokojnyikrótki.Jużprzedtemprzez
wieledniodczuwałosięwstrząsy,aleniebudząceniepokoju,ponieważdla
Kampaniitorzeczzwykła;jednaktejnocywstrząsytaksięwzmogły,żemia-
łosięwrażenie,żenietylkowszystkojestwruchu,ależesięwali.Matkawpa-
dładomojejsypialni:jawłaśniepodnosiłemsię,chcącjązbudzić,jeżeliby
jeszczespała.Usiedliśmynadziedzińcu,któryoddzielałmorzeodzabudo-
wań.Samniewiem,czymamtonazwaćopanowaniemczylekkomyślnością
(miałemprzecieżdopieroosiemnastyrok!):proszęodziełoTytusaLiwiusza
ijakbywczasiespokojnymczytam,anawet,takjakjużzacząłem,robięwy-
ciągi.Zjawiasięprzyjacielstryja,któryniedawnoprzyjechałdoniegozHisz-
panii:jakzobaczył,żejaimatkasiedzimy,ajanawetczytam,zdumiałogo
jejopanowanie,amojabeztroska.Jajednakzniemniejsząuwagączytałem
książkęnadal.