Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
InnymrazemwybrałamsięzbratanicądoFlorencji.
Jakbyło?spytał.
Miastoprześliczneodparłam.Mojabratanicajestwspaniała.
Wiesz,niejestłatwoprzebywaćzkimśdwadzieściaczterygodziny
nadobęprzezosiemdni,aledobrzenamsięrazempodróżowało,
chodziłyśmynadługiespacerywzdłużArno,tarzekajestpiękna.
SmutnerzekłnatoLeonardżeprzykrzyłocisięzbratanicą.
Jeszczeinnymrazempojechałamwweekendnadmorze.
Pierwszegodniapadało,drugiegoświeciłosłońce.Leonardznów
chciałwiedzieć,jakbyło.
Odpoczęłam.
Czylideszczcinieprzeszkadzał.
Staramsiępamiętać,jaknierazbrzmimójwłasnygłos.Wiecznie
zabarwionyoceną,niezawodnierejestrującykażdymankament,brak,
niedomiar.Głos,którytakczęstowywołujeuLeonardadrgnienie
powiek,zaciśnięcieust.
Nakoniecwspólnegowieczorujednoznaspodwpływemimpulsu
zawszeproponujespotkaniewtygodniu,aleprawiesięniezdarza,
bytenimpulsmiałjakiśdalszyciąg.Rzeczjasna,mówimytocałkiem
szczerzewchwilipożegnanianaprawdęmyślimyjedynieotym,jak
dobrzebyłobyznówsięzobaczyćleczkiedyjadęwindądoswojego
mieszkania,zaczynamczućnaskórzefizyczneskutkiwieczoru
wypełnionegoironiąinegatywnymisądami.Teranyniesięgajągłębiej
niżnaskórekjaktysiącdrobnychukłućnarękach,szyi,piersiale
gdzieśwemnie,wmiejscu,któregoniepotrafięnawetnazwać,
wzbierajużniechęćprzedszybkąpowtórką.
Mijadzień.Ponimnastępny.MuszęzadzwonićdoLeonarda,
powtarzamsobie,aleraz,drugi,trzeciręka,którązamierzałamsięgnąć
potelefon,odmawiaposłuszeństwa.Ontakżeniedzwoniipewnie
czujetosamo.Nieprzekutywdziałanieimpulsodkładasięwbrak
zdecydowania.Brakzdecydowaniazastygawznużenie.Dopierogdy
cyklsprzecznychuczuć,niezdecydowaniaiparaliżuwolidobiegnie
końca,tęsknotazakolejnymspotkaniemnabierzezpowrotemostrości,
arękawyciągniętapotelefonniezatrzymasięwpółdrogi.Leonard
ijauważamysięzabliskichprzyjaciół,ponieważcałytencykltrwa