Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
pojawialisięprzechodnie.Wtoupalnesobotniepopołudnie
tylkonielicznimieszkańcybyliwdomach.Ci,którychkrzykzwabił
nabalkonyidoogrodów,niekwapilisięzpomocą,zbytzszokowani
iprzerażeniwidokiem.
Wydawałosię,żeczassięzatrzymałikobietabędziewalczyć
wnieskończoność.Naglejednakstarzecprzełamałjejopóriodgiął
ręceponadgłowę.Pochyliłsiębłyskawiczniedojejgardłaizatopił
wnimzębytakmocno,żekrewtrysnęłanawszystkiestrony.
Przeraźliwywrzaskkobietyurwałsięwjednejchwiliizmienił
wzduszonycharkot.Wierzgnęłanogamisłabiejniżdotychczas.
Wsąsiednimdomuktośpisnął,dzieckozapłakało.Kaiodepchnął
sięrękamiodbarierkibalkonuiwskoczyłdopokoju,wktórymwciąż
grałajegoulubionamuzyka.Jejłagodnetonybyłyniczymdysonans
wcałejtejsytuacji,niczymelegiadlaumierającej.Odnotowałto,
alejegoumysłbyłterazskupionynaczymśinnym.Wyszarpnął
pistoletzkabury,którąledwiegodzinęwcześniejodłożyłnastolik.
Gdyponownieznalazłsięnabalkonie,kobietajużniewierzgała.
Leżaławkałużyczerwonejposokicichaispokojna,zupełnie
bezwładna.Tlenione,kręconewłosypowolinasiąkałyczerwienią.
Starzecpodniósłsię,oblizujączesmakiemusta.Jegotwarzoblepiona
byłaświeżąkrwią.Rozejrzałsięwokół.Dzieckowogrodzie,azaraz
zanimmatkasparaliżowanastrachem.Zamykającesięzakimśdrzwi
tarasowe,całeprzeszklone,niestanowiąceżadnejprzeszkody.
Woddali,pomiędzydomami,dwóchchłopakównadeskorolkach.
Oczystaruszkaszybkoobróciłysięwstronęostatniejosoby,
stojącejtużnadnim.Byłyniebieskie,jasne,czyste.Zupełniepuste.
Kaiwidziałjużtakieoczy.Bezwahaniawymierzyłpomiędzy
niepistoletipociągnąłzaspust.Hukwystrzałusprawił,żeczasruszył.
Pośrodkuczołapokrytegozmarszczkamipojawiłasięokrągła,
ciemnaplamka.
Oshironigdyniepudłowałiwiedział,żestaruszekpowinienbył
umrzeć.Jednakontylkosięzachwiałiniespodziewanieruszył
wstronędomu,zktóregopadłstrzał.Niewidząceoczyutkwionebyły
wmłodymmężczyźnie,astrugaciemnej,gęstejkrwipowolispływała
zczoła.Kaiwstrzymałoddechipociągnąłzaspustjeszczeraz,
apotemkolejny,precyzyjniegaszącniewidząceoczy.Dopiero