Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
jaskinipełnejwyrwibardzośliskichkamieniposzliśmy
wcrocsach.Niezbytrozsądnie,aledzielnieprzeszliśmy
wszystkiegroty.Byliśmysami,byłozupełniepusto
icicho.Mieliśmyjednakbardzodużoszczęścia,
żeprzyjechaliśmytuwczasieramadanu.Ażeb
toczystyprzypadek,więcbyliśmytymbardziej
zadowoleni.
Popowrocieusiedliśmywnaszym„biurze”,czyli
przystole,nadsamymstrumieniem.Tambyłydwa
kontakty,więcmogliśmysiępodłączyćizupełnie
spokojniepopracowaćprzyszumiewody,delikatnym
powiewiepowietrzaibrakumałp,któreniewiedzieć
czemudotegomiejscaniedochodzą.Mogliśmyteż
odczasudoczasurzucićokiemnadziewiczą,gęstą
sumatrzańsk
ądżunglę.
Zaczęłopadać.Tutonormalne.Jakprzywitałnas
chłopakwrecepcji:
Norain,noforest,sowelcome
intherainforest
(„Niemadeszczu,niemalasu.
Witamywlasachdeszczowych!”).Niepadałonawet
mocno,alewprzeciągudwunastuminutwewmiarę
wąskimstrumykupoziomwodypodniósłsięoponad
metr.Wrażenieniesamowite.Zespokojnego
niebieskiegopotokustałsięonrwącąrzeką,
brudnokawową,niosącązesobąwielkiepnieigałęzie.
Terazzrozumieliśmy,dlaczegow2003r.,podczas
wielkiejpowodzi,zginęłaprawiecaławieśpięćset
osób.Wodapodniosłasięnaglewpółgodziny
ojedenaściemetrów.Byłagłębokanoc,samśrodek
ramadanu.Niebyłoturystów.Zaspanimieszkańcynie
mieliszansnaucieczkę.Zresztąniemożnamówić