Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
dorodzonejmatkiinieodstępowałajejaninakrok.
—Terazudaszsiędosąsiadaipoprosiszgo,abyjegosynzechciałzanieść
natargktórąśztwychrzeczy—realizowałswójplandoradca.
Sąsiadnieodmówiłjegoprośbie.ZawołałsynaMuhammadaikazał
mutowarzyszyćprzyjacielowiwdrodzenarynek.Aletennawetniepomyślał
orynku.Zawróciłprostododomu.
—Maszgo?Todobrze—uradowałsięznajomy.—Ukryjgogdzieśdobrze.
Następnieweźmieszmałpkęipójdzieszzniądoojcachłopca.Powieszmu,
żetojegosyn—Muhammad.Niezapomnijdodać,żesambyłeśświadkiem,jak
przemieniałsięwzwierzę.
KiedytylkoojciecMuhammadawyszedłzeswejzagrody,małpkacosił
wnogachpobiegłakuniemuiprzytuliłasiędoniego.
—Patrzciego!—zawołałokradziony
.—Chociażprzemieniłsięwmałpkę,
poznałswegoojca!
Wkrótceprzeddomostwemwiarołomnegosąsiadazgromadziłsiętłumludzi.
Każdychciałnawłasneoczyzobaczyćniespotykanezjawisko.Gdytylkoktoś
próbowałodciągnąćmałpkę,jeszczemocniejtuliłasiędopiersiojca
Muhammada.
—Zostawciejąwspokoju.Przecieżtojegosyn—przypomniałokradziony,
poczymodszedłdoswegodomu.
Wieśćoniezwykłymwydarzeniulotembłyskawicyobiegłacałąokolicę.
Przyciągałacoraztonowychludzi,którzyśpieszyli,abyzaspokoićswąciekawość.
WydarzenietowstrząsnęłoojcemMuhammada.Zacząłchudnąćimarnieć
dosłowniezdnianadzień.Pojakimśczasie,kiedysięściemniło,chyłkiem
wymknąłsiędozagrodyprzyjaciela.Wymienilizwyczajowepozdrowienia,
poczymstrapionyojcieczawołał:
—Powiedzmi,naAllaha,czymójMuhammadnaprawdęprzemieniłsię
wmałpkę?
—Wstydziłbyśsię!—skarciłgoprzyjaciel.—Czycośnaświeciemożenas
jeszczezdziwić?Skoromonetymogłyzamienićsięwżwir,toczyżMuhammadnie
mógłprzybraćpostaćmałpki?
—Ach,tootochodzi!—domyśliłsięsąsiad.—Przynieśmigarnekzesmalcem.
Pośpiesznieumieściłwgarnkuskradzionepieniądze,zalałjetłuszczemiodesłał
właścicielowi.Sąsiadstaranniesprawdziłzawartośćgarnkaistwierdził:
—Wszystkosięzgadza.OjczeMuhammada,zechciejterazprzysłaćdomnie
swojąmałpkę.
Sąsiadwpośpiechuwypuściłmałpkę,apodróżnynapowrótprzywiązał
jądokukły
.NastępniewyprowadziłzukryciaMuhammadaiodesłał
godozmartwionegoojca.Wkońcuzwróciłsiędosprytnegoznajomego:
—Chodź,podzielimysięodzyskanymimonetami.Zgodnieznasząumową.
Jestemcinaprawdęwdzięczny!
—Niepotrzebujętwoichpieniędzy!Niechcęmiećnicwspólnegozgłupcem
takimjakty
.Gdydajeszcośkomuśnaprzechowanie,uczyńtootwarcie,
wobecnościświadków.
Ślepiecitkacz
Pewientkacz,którymiałwarsztatwsąsiednimmieście,wracałpopracy
dodomudźwigającbelęutkanegoprzezsiebiemateriału.Kiedypodążałwąską
ścieżkąwśródgęstychzarośli,natknąłsięnaślepca.Ponieważbardzosięśpieszył,