Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
dżdżystyświtgalicyjskiegopejzażuprzepełniajakaśdzika
przekora.Nastacjikompletnapustka,nigdzieani
pasażera,anikolejarza,aniwartownika,nikogo.
Újvidék,listopad1914
Podróżujemyzdługimiprzystankami.Jedziemy
napołudnie,wkierunkuSerbii.Jestnasbardzowielu,
wieluzagranicznychkorespondentów,jedzieznami
nawetamerykańskadziennikarka.Jejzachowaniejest
niesympatyczne:damanosibluzęiczapkęułańską
izwesołymuśmiechemsalutujeżołnierzom,
zakrwawionym,wycieńczonym,rannym.Czujesiędobrze
wtejdziwnejzabawie.DoÚjvidékudocierająwspaniałe
wieścionaszymnatarciuwSerbii.Czekamy
napozwolenie,żebyprzezMitrovicędojechaćdoMacsvy.
Pétervárad,listopad1914
ObejrzeliśmytwierdzęwPétervárad,apopołudniu
pożegnaliśmymonitor,którypopłynie
wkierunkuBelgradu.Pozostałemwtyle,żebydokładnie
obejrzećpiękne,nowedziałonamonitorze,przedktórym
wielkiezadania.Nareszciezaświeciłosłońce,byłociepło,
lecztyluludziomprezentowanodziałaniearmaty,że
janawetjejniewidziałem.Najpiękniejszachwilabyła
wtedy,gdymłodyblondynzÚjpesztuotwierałmałedrzwi
zapadkoweimożnabyłozajrzećdownętrzaokrętu.
Szrapneleleżałyjakbutelkiszampanawpiwnicy
wytwornegodżentelmena,jedennadrugim.Asąone
wielkościbutelkiodszampana.Nawetichkapsletak
samosiębłyszczą.Granattoponuraczarnabutelka
zżelaza.Awogólegranatjakzauważyłemtocoś
posępnego,nieprzyjemnego,czegoniktnielubi.Nie
lubimynawetwłasnychgranatów.Szrapnelnawet
wswojejokropnościjestczymśbardziejpogodnym,
maróżneprzezwiskaiwpewnymsensiejestszlachetnym
przeciwnikiem,uderzazgóry,możnasięprzednim