Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
głównegostrażnikabyłaskupionanaochroniemoich
towarów,anienajegomłodympomocniku.Może
powinienemgowymienićnakogośinnego?Tego,jak
mutam…Jakuba?
–Jestmojąprawąręką–zapewniłgoszybkoAlban.
–Ijednymztwoichnajlepszychstrażników.
–Słyszałemonimsamedobrerzeczy–zgodziłsię
Jamal.–Aleczemutybladymświtemjużwszczynasz
kłótnie?
Albanwiedział,żezacharakterystycznąwesołością
kupcawrzeczywistościkryjesięniebezpiecznygniew.
Wyczuwałsiłęczającąsięwtymmężczyźnie,który
naszczęściewłaśnieniecołagodniał.
–CzasemJakubjestniecotrudnyiuparty.
–Zatotywjegowiekuzpewnościąbyłeśaniołkiem
ozłotychskrzydełkachiuśmiechu,któryrozmiękczał
sercastarszyznywtwojejwiosce?–Jamalupiłłyk
zezłotegokielicha.Gdytylkopostawiłkielich
zpowrotemnastole,stojącyzanimsługananowo
gonapełnił.Znalewanegonapojuuniosłasiępara,
apowietrzenaglezapachniałomiętą.–Powiedz,
bozapomniałem:Jakubtotwójsiostrzeniec?
–Mójpodopieczny.Uratowałemgoodhandlarzy
niewolników,gdybyłjeszczechłopcem.Kilkalattemu
zostałemjegoprawnymopiekunem.Ijegosiostryteż.
–To,cowasobułączy,jesttaksilnejakwięzykrwi
–zauważyłJamal.Jegogniewzdawałsięjużwyparować
niczymciepłonapojuzkielicha.–Cozpewnością
wyjaśniafakt,dlaczegoprzedchwilądarliściezesobą