Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
nego!
Spójrzmyżniżej!Brudnopowiecie?Niestety,
brudnoistotnie;alejakdlamalarzadziedziniec
opuszczonejchatydalekojestlepszymprzedmiotem
doobrazkaniżeliwywoskowanysalonzkolumnami,tak
idlapowieściopisarzałachmandalekobardziej
malowniczyodkrochmalnejsuknibalowej
iwerniksowanychbucikóweleganta.
Całytenustępmajedynienaceluwytłumaczyć
mnieprzedczytelnikami(niemyślęsiębowiem
uniewinniaćprzedkrytyką,którejunasrzemiosłem
hałasowaćiczernić)...wytłumaczyćsięzprzedmiotutej
powieści.Darujciemi,żewaswprowadzęmiędzyodarty
tłum,dociasnejchatki;żewamdotykaćkażę
łachmanówiżyćgodzinęwtowarzystwieludzi,conie
umiejąpofrancuskuinigdysięnieuczyligrać
nafortepianie!Możeteżnakońcutejbajkiznajdziecie
idowaszegożyciapożytecznysensmoralny,który
częstomimowolinawijasięautorowi:boautorkażdy
wzorujezdziełabożego,awbożychtworachsens
moralnyjestwnajdrobniejszymkamyczku.Chodzitylko
oto,żebykamyczekprzemówił,aczłowiekzrozumiał.
Byłatosobie...wioska(niestety!niestety!znowu
napograniczuWołyniaiPodola)trochęjeszcze
wołyńska,jużniecopodolska;leżaławdole,conajakiś
jarzakrawał.Ponadnią,narówninieszerokiej,ciągnęły
sięzłocistełanyzbóżniewielkimi,czarnymiprzecięte
laskami;środkiemsiołabiegłaledwiedojrzana
rzeczułka,wdośćdużystawzebrana.Chaty,
poprzyczepianedościanwzgórza,wzielonychdrzew
wiązkachbielaływesoło,spoglądajączwysoka