Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Śmierćdruga
rok1973
Kiedywracaliśmyzespaceru,zaczynałojużzmierzchać.Gołębie
wydziobywałyresztkiziarna,któreojciecrzuciłim,zanimwyszliśmy.
Ichradosnegruchanieroznosiłosięechempoobejściuwkształcie
studni.PróbowałamwypatrzećwśródnichArnolda,pocztowca,
któregoojciecwypuściłtydzieńtemu,gdybyłurodzinypodKielcami.
Zdajesię,żejeszczeniewrócił.Ojciecnadałimiękażdemuptakowi.
Niemampojęcia,jakjerozpoznawał.Twierdził,żegdybędę
jeuważnieobserwować,tozczasemteżsiętegonauczę.Zastodołą
płonęłojeszczeprzygasającesłońce,rzucającnanią
krwistopomarańczowerefleksy.
Zamknęłamdelikatniefurtkę,abyniewystraszyćgołębi,iusiadłam
naławeczceprzeddomem.Ojciecuwiązałpsaiopadłzmęczonyobok
mnie.PrzezchwilęobserwowałMariusza,któryniedawałBrutusowi
spokoju.Chłopiecpróbowałkarmićpsamałymikamyczkami
umieszczonyminawyciągniętejręce.Brutusnieprzejawiał
zainteresowania,więcMariuszcorazponawiałpróbyzgałązkami,
liśćmi,trawą.Wyglądałpokracznienatychswoichkrótkichnóżkach
wbawełnianychspodenkach.Piesbyłodniegoznaczniewiększy,ale
przyjmowałsłużalczepozycjeiłatwomożnabyłodostrzec,żejest
oddanyswemumałemupanu.Zupełnienierozumiem,czemuwszyscy
taksięzachowywaliprzyMariuszu.Wdodatkuuważali,żejest
„słodziutki”.Mały,rozwrzeszczany,wieczniebrudnyodsmarków,
błotaczyjedzenia.Właśnieznowusięrozryczał,bopiesniezamierzał
skosztowaćżadnejzpodsuwanychmuwspaniałości.
Przestańbeczeć!Wrzasnęłamnaniego,alenaniewielesię
tozdało.
Stałtamtakiżałosnyzespuszczonymirękamiipodrygującymi
odpłaczuramionami.
Dlaczegowszyscygotakkochają?spytałamojca,