Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Przemianamaterii
Drobnezłośliwości,naktóreRóżapozwalałasobiejużporozwodzie,
uznałemzastosunkowoniewielkikosztsłusznejdecyzjiozakończeniu
związku.Jeszczewczasietrwanianaszegokrótkiegomałżeństwa
potrafiławsypaćdomojegoulubionegodżemucałeopakowaniechili,
kradłalistyadresowanedomniealbowyciągałasznurowadłazmoich
butów,cowsytuacji,kiedywłaśniegdzieśsięspieszyłem,było
szczególnieirytujące.Niezdziwiłemsięwięc,gdywtrakcieprzyjęcia
weselnegoW.pojawiłasiępolicjaipracownicysanepidu,oznajmiając,
żeotrzymaliinformację,żezorganizowanonielegalnezgromadzenie
wbrewprzepisomozapobieganiuzakażeniom.„Jeślichodzi
odokuczaniesobienawzajem,toludzkainwencjanieznagranicijest
dużobardziejkreatywnaniżaltruizm”,stwierdziłzestoickimspokojem
W.Przyjęcieprzerwano,gościebyliwściekli.
Mimożenadmiastemunosiłasiębudzącapowszechnystrach
chmarawróbli,A.jednakwyszła.Chcącsięupewnić,żewmieszkaniu
nikogoniema,przyłożyłemokodojudasza.Ujrzałemprzedpokój
tonącywsłabymświetle,któresączyłosięodstronykuchni
iotwartegopokoju.Korytarzbyłpusty.Nawszelkiwypadekprzez
chwilęnasłuchiwałem.Zadrzwiamipanowałamartwacisza.
Wpewnymmomencieprzyszłamidogłowymyślnieprzyjemna,która
częstonatrętniepojawiasięwumysłachludzizazdrosnych
inadmierniepodejrzliwych.AjeśliwmieszkaniuA.ktośjednakjest?
Powodowanynią,cichozapukałem.Podrugiejstronieniebyłożadnej
reakcji.Wyjąłemwięckluczzezłożonejnapółkopertyiostrożnie
włożyłemdozamka.Dwukrotnieprzekręciłemgozcichym
metalicznymodgłosem,poczympchnąłemdrzwidośrodka.Zdałem
sobiesprawęzabsurdusytuacji.Przypomniałomisięjak
A.powiedziałakiedyś:„Chybanigdyichnienaprawisz”.
Wprzedpokojuuderzyłmniezapachkosmetyków.Awięcpotylu
latachnadalużywategozapachu...Nictakszybkoitakbezpośrednio,
możezwyjątkiembodźcówwzrokowych,niedziałanaumysł
ipsychikę,jakzapachy.Pomyślałem,żeladamomentA.możewrócić.