Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
miejscowympijaczkiemzgospody.Oczywiścienieposłuchał.
Postanowiłmanifestowaćdokońca.Kieliszekkokieteryjniełypałzza
wieńców.Pchałsięnapierwszemiejsce.Tłumzaczynałszemrać
ifalowaćwzdumieniu.Dokoturnowejpowagizaczęłąsięwkradać
delikatnanarazie,alewyczuwalnanutacyrkowejwesołości.Nawet
orkiestrazaczęłagraćmarszejakbyszybciej.No,aleBabkaniebyłaby
sobą,gdybysobieztymnieporadziła.
–Icozrobiła?
–Schyliłasiębłyskawicznieizłapałakieliszek,zanimsię
zorientował.
–Jakto,zanimsięzorientował?Kieliszek?–dziwilisięmążSary
iciotkaPola.
–No…Niewiem.Pewniebysięgdzieśprzechowałmiędzy
kwiatami.Atak,złapała,zawinęłamocnowchusteczkę,bardzo
wytworną,coniąoczywycierała,rzuciłapodnogiizgniotłaobcasem
namiazgę,naszklanypył.Toakuratwidziałammiędzynogami
żałobników.Następniezłapałazaróg,strzepnęłaischowałachusteczkę
dokieszeni,ażałosneresztkikieliszkadowódkizagrzebałanogą
wpiasku.Mojausmarkanamatkaniczegoniezauważyła,aojciec
zuznaniemskłoniłgłowę.
–Itojużkoniechistoriizkieliszkiem?
–Koniec.Dziadekdałzawygraną,aleprzecieżitakosiągnął
wszystko,ocomuchodziło.Latamiwspominanowmiasteczkuonie
dającymsięzakopaćkieliszkudowódkinapogrzebieJózefa.
Sarachodzimiędzygośćmistypy,ajednocześnie,gdzieśwtyle
głowyzaczęłopojawiaćsięcośnieokreślonego,jeszczeniezupełnie
sprecyzowanego,jakbynamarginesietejświeżejżałoby,cośnakształt
zawodu.BabkazostawiłaSaręwstaniebolesnegoniedosytu.
Coprawda,rzuciłałaskawieresztąsopockichpocztówek,zpewnością