Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
—PorucznikPiotrBarlicz?—głoswsłuchawcebyłcholernierześki
irzeczowy.
Niebardzowiedziałem,ocochodzi.Bezradnierozglądałemsię
popokojuiwierzchemprawejdłoniprzecierałemzaspaneoczy.Obok
natapczanieleżałaBaśka.Naszczęściemiałamocnyseniprzenikliwy
dzwonektelefonujakośniepotrafiłjejgoprzerwać.
—CzyporucznikPiotrBarlicz?—głoswsłuchawcezaczynał
zdradzaćakcentyzniecierpliwienia.
Niebyłorady.Przyznałemsię,żejestemprzytelefonie.
—Atoświetnie!—ucieszyłsięnieznajomy.—Chciałem
zawiadomić,żepułkownikczekanaporucznikausiebie.
—Teraz?—udałemniepomierniezdziwionego.
—Właśnie!—ucieszyłsięmójrozmówca.—Wysłaliśmywóz
poobywatelaporucznika.Zakilkaminutbędzieprzedwaszym
domem.
—Wporządku—odpowiedziałemponuroiodłożyłemsłuchawkę.
Potemspojrzałemnaustawionynakrześlebudzik.Byłagodzina
3.30.Otejporzewczerwcujestjużwidno,alestorywsypialnibyły
zasunięteiniemogłemrozkoszowaćsięblaskiemletniegoporanka.
Mruczącpodnosemnajrozmaitszebrzydkiewyrazy,ostrożnie,abynie
obudzićBaśki,wylazłemzpościeli.Nieumyłemsię.Byłemkiedyś
harcerzemiporannątoaletęuważałemzawszezaswójświęty
obowiązek,alemimowszystkoniemiałemtylehartu,abymyćsię
ogodzinie3.30rano.
StąpającnapalcachpołożyłemnastoliczkuobokśpiącejBaśki
nabazgranąpospieszniekartkęzwyjaśnieniamiipełennajgorszych
przeczućopuściłemmieszkanie.
Zapowiedzianysamochódczekałprzedbramą.
—O,obywatelporucznikjużsięwygrzebał!—ucieszyłsię
kierowca,ajaobrzuciłemgowrogimspojrzeniemibezsłowazająłem
miejsceobok.Przezcałądrogębezskutecznieusiłowałzabawiaćmnie
rozmową.
Ogodzinie3.50zameldowałemsięwgabineciestarego.Niewiem,
kiedynaszstarysypia,alewyglądałcałkiemświeżo.
Obrzuciłmniedośćsceptycznymspojrzeniemswoichsiwych,