Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
jądoAlencon,byrzuciłanamnieokiem.Zacnakobieta
głębokowestchnęła.Nigdyniewidziałatakżałosnego
strzępkaczłowieka.Cóż,składałamsiętylkozeskóry
ikości!Ibyłamtakablada!
–Zrobięwszystko,cowmojejmocy–powiedziała
mamie.–Alenicniemogępaniobiecać.Ach,jakież
tomaleństwojestchore!Wydajemisię,żeocalić
jąmogątylkomodlitwy.
Mamakiwnęłagłową.Będziemnóstwomodlitw
–doświętegoJózefa,doNajświętszejMaryiPanny,
dowszystkichświętych.Och,jakonasiębędziemodliła
wmojejintencji.Tatuśzresztąteż.
TakwięcRóżazabrałamnienawieś.Częstorobiła
przerwywpodróży,bysprawdzić,czyjeszczeżyję.Nowe
obowiązkitrochęjąmartwiły.Miałaczworowłasnych
dzieci,którymimusiałasięzajmować.Pozatymtrzeba
byłorównieżpomagaćmężowiwpracywgospodarstwie.
Możeniepowinnabyłamniezesobązabierać.Gdybym
umarła,ludziemoglibyjąotoobwiniać.
Jednaknieumarłam.Bógwysłuchałżarliwemodlitwy,
któretatuśimamaodmawialiwintencjimojegopowrotu
dozdrowia.WdomuRóżystałamsięzupełnieinnym
dzieckiem.Niedlatego,żetadobrakobietamiała
midozaoferowaniajakieśluksusy.Wręczprzeciwnie.
Bardzoniewieleczasumogłapoświęcićopiecenademną.
Jakożeniemieliporządnegowózka,Różakładłamnie
dotaczekwyścielonychsianemizabierałatam,gdzie
pracowalizmężem.Czasamizostawialimniesamąpod