Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
radośnie:
–Młodzieńcze,mówiętobiewimieniunaszegoPana
JezusaChrystusa,wstań!
Mikołajuspokajającymgestemwyciągnąłrękę
doprzyjaciela.
–Tobyłcudownydzień–powiedziałcicho.–Będziemy
gozawszepamiętać,Stefanie,boujrzeliśmyŚwiętego
przymodlitwieipracy.
Wwielkimdomu,okilkabudynkówodmiejsca,gdzie
rozmawialidwajkardynałowie,innimężczyźnirównież
rozprawialioporannymcudzie.Różnilisiębudową
ikarnacjąodkardynałów–byliwysocyimuskularni,
zjasnymiwłosamiiniebieskimioczami,któreświadczyły
oichpolskimpochodzeniu.Najstarszyznich,Iwo
Odrowąż,nosiłfioletowebiskupieszaty.Siedział
wwielkimfotelu,przystolezarzuconymmateriałami
dopisania,aujegobokustalidwajmłodziksięża–jego
siostrzeńcyJacekiCzesław.
–MusimypostaraćsięzobaczyćzojcemDominikiem,
zanimwrócimydoPolski–powiedziałbiskup.–Ach,moi
synowie!Módlciesię,módlciegorąco,byBógobdarzył
nasłaskąrozmowyzczłowiekiem,którypotrafi
przywracaćzmarłychdożycia!
WoczachJackazajaśniałłagodnyblask.
–Możepowinniśmypomodlićsięoinnąłaskę?Cootym
sądzisz,wujkuIwo?Czymógłbyśzabraćkilkubraci
odŚwiętegoDominikadoKrakowa?
–Pewnie,żetak!–zawołałzożywieniemCzesław.–Jaki