Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
SklepikzzabawkamiRW2010Sklepikzzabawkami
zopuszczonychmieszkań.Ześrodkadobiegałyodgłosystukaniaiszurania,aleniemiałemdość
odwagi,byzapukaćizajrzećdośrodka.Niechciałemwyjśćnanatręta.
Kiedynastępnegodniazszedłemnadół,skleppanaKawkibyłjużotwarty.
***
Nablaszezastępującejszybęwystawowąsklepikarzwymalowałtensamnapisconawozie:
ZABAWKIPANAKAWKI.Nadrzwiachpojawiłsięgwóźdź,nagwoździuzaśkawałektektury
zjednymsłowem:OTWARTE.Zajrzałemdośrodka.
Lokalzmieniłsięniedopoznania.Doczyszczonapodłoga,odmalowaneściany,wpowietrzu
ostryzapachfarbyidetergentów.Polewej,poprawejinaśrodkustałyprosteregałyzmetalowych
rurilistewek,zpółkamizażurowegoaluminium.Anapółkach...
-Noproszę,mójpierwszyklient.-PanKawkauśmiechnąłsię,stającwdrzwiach
prowadzącychnazaplecze.Zawzięcietraktowałgrzebieniemwłosyniesfornieodstająceodczaszki.
Wsklepiepaliłysiędwienakręcanelampyelektryczne,arozłożonywkąciestolikprzykrytoceratą.
-Niebójsię,wejdźdośrodka.Zapraszam.
Niemiałemwieleczasu,alezdecydowałem,żechwilazwłokiniezaszkodzi.Wszedłem
iuważniejprzyjrzałemsięzabawkomzgromadzonymnapółkach.
Czegotamniebyło!Regałymieściłyobiektypożądaniadziecikażdejpłciiwkażdymwieku.
Nanajniższychpółkachczekałytedlanajmłodszych:kolorowebąki,lalkiszmacianeiplastikowe,
pluszowezwierzaki,drewnianeklocki.Wyżejznaleźćmożnabyłopiłki,tekturoweukładanki,
rozmaitezestawykartiplanszedogier,zktórychznałemtylkopodzielonąnakwadraty,używaną
dowarcabów.Nakolejnejpółcebrygadażołnierzykówformowałaszykpomiędzyresorakami
aparkiemmaszynowym,składającymsięzplastikowychtraktorów,koparekiinnychciężkich
sprzętów.
Dużotegobyło;zbytdużo,bywszystkowymieniać.Byłyplastikowesamolotyzwisające
spodsufitunażyłcewędkarskiejidziwnelunety,wktórychwielobarwneszkiełkaukładałysię
woszałamiającewzory.Byłcałykoszklocków,nazywanychprzezsklepikarzaklockamilego,
któredałosięłączyćwfantazyjnekształtyikonstrukcje.Byłdomdlalalek,zotwieranąboczną
ścianąiminiaturowymimebelkami.Cuda,prawdziwecuda.
Dopieropochwilidostrzegłemzawieszonynaścianiezabawkowykarabin.Zaparłomidech
wpiersiach.
-Niezłasztuka,prawda?-zagadnąłpanKawka,stajączamną.-Jakgoznalazłem,miał
popękanąkolbę,ułamanąlufęispustsięzacinał.Dwalataszukałeminnychmodeli,żeby
przemontowaćznichbrakująceczęści,alesięopłaciło.Prawieniewidać,żetotakiłatanyskładak.
Chceszgopotrzymać?
Zaprzeczyłemgwałtownieicofnąłemsięokrok.
-Nielubiszbroni,co?-zapytałsklepikarzzłagodnymuśmiechem.-Dzisiejsichłopcyjuż
sięniebawiąwwojnę?Kiedybyłemwtwoimwieku,całymidniamilatałemzkijkiempoparku
ikrzyczałemntratatatata!”,naśladującterkotM16.
-Ojciec...ojciecminiepozwala-odpowiedziałem,nieodrywającwzrokuodkarabinu.
-Mówi,żewojnatoniezabawa.Mówi,żetowłaśnieprzezwojnętakżyjemy.Iże...
Ugryzłemsięwjęzyk.NiezamierzałemrozmawiaćoMamie.Niezobcymczłowiekiem.
-Twójojciecmawieleracji.-Kawkapokiwałgłową.-Alejesttumnóstwoinnych
zabawek.Założęsię,żeniegrałeśnigdywchińczyka.
Zanimzdążyłemcokolwiekpowiedzieć,rozłożyłnastoleplanszęizacząłobjaśniaćzasady.
Słuchałemjednymuchem,cochwilazerkającnawiszącynaścianiekarabin.Niemogłemsię
skupić,gdynagleusłyszałemswojeimię.
5