Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Onchcewiedzieć,pococitakiewielkieoczy–prze-
tłumaczyłPawianpółgębkiem.–Zabraniacinasiebiepa-
trzeć,boisię,żerzucisznaniegourok.
Karotenpośpiesznieściągnąłokularyinadowóddo-
brejwolischowałjedowewnętrznejkieszenibluzy.Mały
człowieczekuniósłbrwijeszczewyżej,jednakpochwili
skinąłgłowąinastępnąkwestięwychrząkałznaczniejuż
spokojniej.
–Mówi,żeterazjużmożesznaniegopatrzeć,bylenie
zadługo–wyjaśniłPawian.
–Coztego,skoroitakniewielewidzę.–Karotenża-
łośniezmrużyłpowiekiordzawychrzęsach.
–Zaraz!–wtrąciłsięSzufla,łapiącPawianazarękaw.
–Właściwiejakimcudemtyznimrozmawiasz?
–Próbujęijakośwychodzi.
–Znowuprzebłysk?
–Ażebyświedział–poirytowanyjedynakwyrwałrękę.
–Zamiasttoterazroztrząsać,lepiejrób,cokażenaszno-
wyprzyjaciel,bojeszczepuszcząmunerwyigwizdniezno-
wunategotammruczka.–Wskazałkciukiemzasiebie.
Szuflanatychmiastuznałwagętegoargumentu,zpeł-
nągotowościądowspółpracywysłuchałchrapliwegopo-
leceniatubylca.
–Ocomuchodzi?–ponagliłkolegę,któryspóźniał
sięzprzekładem.
–Każenamwracać,skądprzyszliśmy.
–Dobrarada–westchnąłKaroteniodrzuciłkaptur,
żebyobetrzećzwilgotniałezemocjiczoło.
Tubyleccofnąłsiętakgwałtownie,żeniemalusiadł
wpalenisku,aleutrzymałsięjakośnanogach,wymachu-
jącramionami.Kocurwkilkudługichsusachznalazłsię
nadole,warującustópswegopana.
44