Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–No,no.Niet,thankyou,spasiba,dankeszen.No,no–trajkotał
jegowspólnikwróżnychjęzykach.
Delikatnie,leczstanowczoodsuwałodRadkataksiarzy,kierowców,
pośredników,cinkciarzy,cwaniaków,oszustówizwykłych
ciekawskich.Ramieniemzagarnąłkolegęiwyciągnąłgoztłumu
natrętów,przestawiłparęmetrówdalej,prostopodrozklekotany
autobus.Radekoparłsięomaszynę,alenatychmiastodskoczył,
oparzonyrozgrzanąblachą.Zdjąłplecakiprzysiadłwkucki,ciężko
oddychając.Odgarnąłnabokidługie,lekkokręconeblondwłosy
klejącesięodpotu.Postanowił,żeodtejporybędziejespinał
wkucyk.
Najegołagodnejtwarzymalowałsięstrach,jasnacerapokryłasię
czerwonymiplamami,niebieskieoczyzaszłymgłą.ZatoJanowi
dopisywałhumor.KarnacjatylkotrochęjaśniejszaniżuHindusów
ikrótkieczarnewłosypowodowały,żemógłodbiedyuchodzić
zamiejscowego.Stałwlekkimrozkroku.Podekscytowanylądowaniem
naobcejplanecierozglądałsięikomentowałzuśmiechem:
–Wpalesięniemieści,co?Kurwa,Indiepełnągębą!
–Pełnąkrwi?
–Żującoś,cobarwinaczerwono.Ciekawecoto.Niezły
pierdolnik.
–Straszniesiępchają.Widocznietakakultura.
–Zgadzasię.Cokraj,toobyczaj,alejakSzwedschodzizpromu
wŚwinoujściu,totaksamo,nie?
–Przesadzasz,unastakniema.
–Tuwięcejludzi,toitłokwiększy.Statystykatakdziała,wiadomo.
–Tymzłomemjedziemy?–Radekzmieniłtemat.
Byłomugłupio,żepierwszezderzeniezindyjskąulicąniewypadło
zbytdobrze.Chciałpokazać,żewupaleizamieszaniupotrafi
dyskutowaćnazimnoośrodkachtransportu.