Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
PiotrMrok:OlimpiadaszaleńcówRW2010
nosić–topewniebymsiępowiesiłzrozpaczy.Rzuciłemsiędowyrazgłębokim
przekonaniem,żejutrobędziemójostatnidzieńspokojnegożycia.
Wniedzielęranopowitałomniewaleniewdrzwi.Caływstrachuzwlekłemsięz
łóżkainiczymskazaniecpoczłapałemotworzyć.MojaDorotkapostanowiłazapewne
wrócićwcześniej,bymizabraćitenostatnidzieńprzedegzekucją.
Naklatcestałodwóchdżentelmenówwgarniturach.Twarzemieliusiane
krateramikrostiblizn.OtworzyłemzlekkościąSyzyfa,któremuktośwłaśnie
obwieścił,żedostałfajrantdowieczora.
–MariekKowalskij?–zapytałtenwyższy,wygolonynazero.
–Uf,alemniepanowiewystraszyli,myślałem,żetożona.Taktoja.
Niezdążyłemzamknąćustponja”,gdytendrugi,niskimięśniakzkolczykiem
wuchu,wywaliłmitakiegokopawbrzuch,żeposzybowałemdobrepółtorametraw
powietrzuiwylądowałemtelemarkiempoddrzwiamiubikacji.
Mężczyźninieczekającnazaproszeniewładowalisiędośrodka,zamykającza
sobądrzwi.Przeznastępnedwakwadransepracowaliintensywnienadmoim
zdrowiem,akonkretnie–jegodewastacją.Kopali,walilinaodlewpięściami,kilka
razydostałemzgłówki,alenajwyraźniejniespodobałoimsię,żetraciłempotakim
uderzeniuprzytomnośćizbytczęstoniepowtarzalitegotriku,gdyżmusielipotem
robićdłuższąprzerwęnacuceniemniewiadremwody.
–Sztowysdełalistovarom?–powtarzali,jakbyzacięłasięimpłyta.Gdy
dudniłomijużwgłowiejakwdzwonnicy,akrewchlustaławszystkimiotworami
ciała,tymistandardowymiitymidodatkowymi,wykonanymiprzezchłopaków,
łysemuzadzwoniłocośwkieszenispodni.Wyszarpnąłzniejtelefonkomórkowyi
zdyszanymgłosemrzucił:
–Sztotam?Zdiesmyrabotajem.
Następniedałznakpartnerowi,byprzestałnademnąpracować,gdyż
prawdopodobniezagłuszałemjękami,okrzykamiiklaśnięciamijegorozmowę.
10