Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
NapewnoznaliJustynęlepiejniżja.Ulicadzielisięnabogatych
ibiednych:biednistłoczeniwmoimbloku,bogacitocałareszta.
Trzyrazywiększagrupaniżnasza.
GdyprzechodzęobokdomusąsiadkiJustyny,słyszę,jakrozmawia
zkoleżankąotymtragicznymwydarzeniu.Wsiadająwłaśnie
dosrebrnegovana.Tęgakobietakręcizdezaprobatągłowąimruży
oczy.Mówi:
Myślę,żeJustynazabardzosięodsłaniała.Krótkiespódniczki
nawetzimą.
Cośsugerujesz?odpowiadajejpięknablondynkawkoku.
Tosięmogłokomuśniespodobaćalbo…Macharęką.
spodobaćnadto.
Poprawiamswojekwiecisteszortyledwieprzykrywająceuda,
przejeżdżamdłoniąpogrubychrajstopachiprzyspieszamkroku.Mam
irracjonalnewrażenie,żetezadbanekobietyceloworozpoczęłytaki
temat,gdyprzechodziłamoboknich.Chciałymidopiec.Mamczarne
włosy,teżlubięchodzićwubraniachpodkreślającychfigurę.Czuję
naplecachichspojrzenia,oblepiająmniejakzimnypot.Robimisię
gorąco,duszno.Możetoodszybkiegomarszu.Przecieżniepowinnam
sięprzejmowaćtymikomentarzami.Niemożliwe,żebym
sprowokowałajedotakiejrozmowy.Totylkozbiegokoliczności.
Dziśczekamnieintensywnydzień.Muszęsięskupić,żebystawić
czoławszystkimczekającymmniewyzwaniom.