Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
PROLOG
Byćmożeznaszjużmojątwarz.Wkrótcepoznaszcałąhistorię,alenie
spodziewałbymsięprawdy.
Internetprzetrawiinformacjenamójtematiwyrzygasetki
artykułów,komentarzyistatusównaFacebooku.Pojawiąsięrozmaite
interpretacjeiwątpliwości,oczywiścieniezabraknieteżkpin,ale
tojużniemójproblem.Wpewiensposóbprzecieżzwyciężyłem.
Podchodzędookna,otwieramszeroko.Dwunastepiętro,Warszawa
rozlewasięmorzemświateł.Przesuwamwzrokwzdłużposzarpanej
liniidachów,wytyczającejgranicęmiędzymiastemanocnymniebem.
Widaćtylkonajjaśniejszegwiazdy,resztaginiewtoksycznej
poświacie,zatoksiężycwydajesiędziśbliskijaknigdy.
Chcemisięśmiać.Taknaprawdęoddawnazdawałemsobiesprawę,
żezbliżasiękoniec,aleniechciałemwtouwierzyć.Nadalniepotrafię
uwierzyć,żetojuż.Tanocniemawsobienicrealnego.
Wychylamsięgłębokozaokno,wiatrcałujemniewpoliczki.Nie
wytrzymujęiśmiejęsięgłośno,choćbardziejnamiejscubyłybyłzy.
AWarszawaśpiniespokojnie,Warszawadrży,jakbywszystko
przeczuwała.Możejużśniowielkimogniu,burzypłomieni,przed
któryminiemaucieczki.Całyświatzajmiesiępożarem,nicniebędzie
takiejakdotejpory.Tenogieńjużsiętli.
Dziwimnie,żenieczujęstrachu.Pewniezezmęczenia.Bałemsię
wcześniej,teraznie,jakbyniebyłojużwemniemiejsca.Idę
dokuchni,wyjmujęzlodówkibutelkęwódki.Trochęjeszczezostało,
niezbytdużo,alezawsze.Nocbyładługa.Lejędoszklanki.
Waszezdrowie,przyjaciele.Wypijamnaraz,krzywięsię.Zimno
spływaprzełykiem,tegomibyłotrzeba.Dolewamjeszcze,dokońca.
Szkoda,żetojużwszystko.
Patrzęnaswojeodbiciewoknie.Niemamtwarzy,tylkozdjęcie,
którepoznacałaPolska.Jestempłaskiipółprzezroczysty.Niemam
nazwiska.Składamsięwyłączniezesłów,którenapisałem.Zesłów,
którezostanąomnienapisane.Składamsięzkłamstw,nicnatonie