Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
isurowe,terazjaśniały,łagodneiczułe.Naustachjejpojawiłsię
uśmiechcichejradości,choćwzmarszczkachpoliczkówdrżałyjeszcze
łzy.Walczyływniejdwauczucia:dumnabyłazsyna,którytakdobrze
rozumiałniedolężycia,aleniemogłazapomniećojegomłodości
iotym,żemówinietakjakwszyscy,żepostanowiłsamwystąpić
dowalkiztymżyciem,doktóregowszyscy–ionatakże–przywykli.
Miałaochotępowiedziećmu:„Kochany,cóżtymożeszzrobić?”
Alebałasię,żezmącitozachwyt,którywzbudzałwniej;nagle
ukazałsięjejtakimądry…choćtrochęobcy.
Pawełwidziałuśmiechnaustachmatki,uwagęnatwarzyimiłość
woczach;zdawałomusię,żezmusiłjądozrozumieniaswojejprawdy,
imłodzieńczadumazsiłysłowapotęgowałajegowiaręwsiebie.
Opanowanywzruszeniem,mówiłdalej,touśmiechającsię,
tomarszczącbrwi.Czasemwgłosiejegobrzmiałanienawiść,amatka,
słuchającjegotwardych,dźwięcznychsłów,kiwałazprzestrachem
głowąipytałacicho:
–Czytonaprawdętak,Pasza?
–Tak–odpowiadałtwardoimocno.Imówiłjejotych,którzy
pragnącdobraludusialiwnimprawdę,zacowrogowieżyciaścigali
ichjakzwierzęta,zamykaliwwięzieniach,zsyłalinakatorgę.
–Widziałemtakich!–wołałgorąco.–Tonajlepsiludzienaziemi!
Wmatcebudzilionistrachichciałaznowuzapytaćsyna:„Czy
tonaprawdętak?”
Alenieśmiałaizamierajączlęku,słuchałaopowiadańotych
niezrozumiałychdlaniejludziach,którzynauczylijejsynamówić
imyślećwsposóbtakdlaniegoniebezpieczny.Wreszciepowiedziała:
–Wkrótceświtaćzacznie.Położyłbyśsię,zasnął.
–Tak,położęsięzaraz–zgodziłsięsyn.Ipochyliwszysiękuniej
zapytał:–Czyzrozumiałaśmnie?
–Zrozumiałam–odpowiedziałazwestchnieniemizoczujej