Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
nAngielka.AlboAmerykanka.PewniemieszkawnEuropejskim”,nudzisięsama.
Ciekawe…”Odezwałsię:
–English?
Potrząsnęłagłową.
–JestemPolką.AlemieszkamstalewAnglii.Zrodzicami.
–JaknaPolkęurodzonąimieszkającązagranicąmówipaniświetniepopolsku.
–Tak.Rodziceotodbają.
–Pierwszyrazjestpaniwkraju?
–Drugi.Przedtembyłamzmatką,terazprzyjechałamsama.
–Nienudzisiępani?
Uśmiechnęłasię.
–Sometimes–szepnęłazzażenowaniem.–Nieznamtunikogo.Właściwieznam,ale
oniwyjechalinaurlop.
–Kiedypanibyłapoprzednimrazem?
–Sześćlattemu.Warszawabardzosięzmieniła.Rozbudowała.
–Chętniejąpanipokażę–zaofiarowałsię.
Kaczkamiałamnóstwokościiprzestałagointeresować.Zamówiłkawę,zaproponował:
–Możezjemytorthiszpański?Chciałbympaniączymśpoczęstować,takpanisamotnie
pijetękawę…
Zgodziłasię,kelnerkaprzyniosładwaogromnetorty.Wtrakcierozmowyprzyglądałsię
dziewczynieukradkiem.Podobałamusię.Byłanietylkoładna,aleatrakcyjna,możezresztą
pociągałgonimbzagranicy,możefakt,żeobojebyliakuratsami.Rzeczowopomyślał,żema
dodyspozycjicałemieszkanie.
Wandamiaławrócićdopierozadwatygodnie.Tak,aleprzecieżniemadoczynieniaze
zwykłącizią,któraprzyleciraz-dwa,zakolacjęiparękoniaków.Takalaleczkawymaga
dłuższegoobtańcowywania,anatobrakczasu.Możewięcpoprostuobwieźćjąpomieście,
potańczyćgdzieśtrochę,poflirtowaćityle.Ztakąwartopokazaćsięwlokalu.
–Mieszkapaniwtymhotelu?–spytał,kiedyzjadłaostatnikęstortu.
–Tak.Niedługojużwyjeżdżam.Zpowrotem,doAnglii.
–Kiedy?
–Zadwa…nie,zatrzydni.
MiałprzedbaremswegofiatazŻerania,wózbyłprawienowyiprezentowałsięładnie.
Zaproponowałdziewczynieprzejażdżkępomieście,przedwyjściemzlokaluzręczniewtrącił
swojenazwiskoifunkcję:dyrektoradministracyjno-handlowywfabryce.Jakiej–dla
cudzoziemkiniemiałotoznaczenia,astanowiskoliczyłosię,ustawiałogonadobrym
szczebluhierarchii.
–JasięnazywamLizWight.WłaściwieElisabeth,alewskrócieLiz.
–Śliczneimię–zaopiniował,skręcającwKrakowskie.Patrzyłananiegozuśmiechem,
więcująłjejrękęiucałowałnadprzegubem.
Gdzieśpogodziniepowiedziała,patrzącnazegarek:
–Proszęmnieodwieźćdohotelu.Niemogęsięspóźnić.Umówiłamsięzdalekimi
krewnymimojejmatki.Oniwnocyjadąnaurlopimajądlamnietylkotenwieczór.Ale…–
urwała,przyglądającmusięjakbyzwahaniem.Więcpodjąłochoczo:
–Alejutrobędziejużpanisama.Możesięspotkamy?Jestniedziela,mamcałydzieńdo
dyspozycji.
–Well.Tojest,dobrze.Niechpanpodjedzieprzedhotel,powiedzmy,odziesiątejrano.
Nazajutrz,rozemocjonowanyzapowiadającąsięprzygodą,wstałwcześnie,aby
uporządkowaćmieszkanie.Niewymagałozresztąwieletrudu,opłacałsprzątaczkę,która
przychodziłacodrugidzieńirobiłacotrzeba,atakżeconietrzeba,nacopatrzyłprzezpalce.
3