Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
możejużjeździćnormalniepodrodzestonagodzinę.Chłopakna-
uczyłsięteżprowadzićmotor,ciężkądwieściepięćdziesiątkę.Tych
jazdobawiałasięmatka,uznałajezaniebezpieczneizaprotestowa-
ła.PewnegorazusąsiadzaalarmowałKarpińskich:
–Państwasynpsujesamochód!
Ojciecspokojnieodrzekł:
–Ongoniepsuje,alenaprawia.
Tataczasamizlecałmuprzeczyszczeniegaźnika.Jacekwykręcał
część,rozbierał,przedmuchiwałiskładałzpowrotem.
Popołudniamiojciecuczyłsynówwyższejmatematyki.Imyśle-
niaprzenośniami.Rozumieniasensutego,cozpozoruwydajesię
błahe.
–CzytałnampoezjęKonopnickiej,Iłłakowiczówny–wspominał
JacekKarpiński.Nacałeżyciezapamiętałstrofy:
Jakrycerzejechalinawojnę,
mielikoniebardzoniespokojne.
Jednezadrugimidzwoniły,
złotepodkowygubiły.
Ajakzwojenkiwracali,
mieliwranachostrzazimnejstali,
izawozemszłynapalcachpocichutku
ślicznekonieosowiałezesmutku.
Albotakiwierszfilozoficzny:
Królewnauzłotnikaobrączkipożycza,
bomusidziśwyjśćzamążzakrólewicza.
–Ojciecdotegoułożyłmelodię.Czytoniejestśmieszne,tukró-
lewnaikrólewicz,atuodzłotnikaobrączkipożyczają?Jestwtym
cośgłębszego.PokochałemteżwierszeGałczyńskiego.Tenjego
dowcip,satyrę,idiotycznezdawałobysiępomysłytypuzaczarowa-
nadorożka.Wieleosóbuważatozanicnieznaczącedziwactwa,ale
dlamnietonaprawdęgłębokapoezja.
21