Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Dwadzieściatrzytysiące!–powtarzaliwosłupieniu.
–Trzebabyłozacząćodtejcyfry–rzekłGonzaga–miałemwręku
blizkotysiącnumerów.Tenranekprzyniósłbymiwtakimrazie
dwadzieściatrzymilionynaczysto.
–Awięctoobłęd?
–Szaleństwo!Izobaczymyjeszczewieleinnych!Wynająłem
najpierwpodwórze,potemogród,sień,potemstajnie,oficyny,remizy.
Terazdoszedłemjużdopokojui,dokroćset,mamochotę
wyprowadzićsiędooberży.
–Kuzynie–przerwałChaverny–wynajmęcimojąsypialnię
pozwykłejcenie.
–Tymczasemgdyubywamiejsca,–ciągnąłdalejGonzaga
–gorączkawzrasta.Nicjużniezostało.
–Poszukajdobrze!Zróbmyjeszczetympanomprzyjemność
licytacyi.
Natosłowolicytacya,kupcyzbliżylisiężywo.
–Nie!–krzyknąłimGonzaga.
Potem,poprawiającsię,zawołał;
–A,owszem!
–Cotakiego?–dopytywanosięzewsząd.
–Budamegopsa.
Międzygośćmiksięciawybuchłśmiech,aleprzecieżludzie,kupcy,
stalipoważni,–rozmyślali.
–Mydliciepanowie,żedrwię,–zawołaćGonzaga–założęsię,
żejeżelizechcę,dadząmizaniądziesięćtysięcytalarówgotówką.
–Trzydzieścitysięcyfranków,zapsiąbudę!–krzyczano.
Iśmiechywzmogłysię.
AlenaglemiędzyChavernymaNavailemukazałasiędziwnafigura
garbusazwłosamizabawnierozrzuconymi,któryśmiałsięwięcej
odinnych.Równocześnierozległsięgłospiekielny,azarazemjakby
rozbity.Małygarbusprzemówił.
–Biorępsiąbudęzatrzydzieścitysięcyfranków!