Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Mojebryletakciprzeszkadzają?–Rejewskispojrzał
naadwersarza,końcempalcawskazującegopoprawia-
jącokularynanosie.Dodawałymupowagi,choćtak
poprawdzie,wyglądałdostojnieibeznich.Jeśliktoś
mógłzsamegotylkowyglądubyćkojarzonyzmatema-
tykąjużodpierwszegorzutuoka,towłaśnieon.Byłmęż-
czyznąniewysokiminiepozornym,wśródkolegów
studentówniewyróżniałsięzbytnio,zatozwróciłuwa-
gęwykładowcówswoimiumiejętnościamimatema-
tycznymiizacięciem:dlaniegoniebyłoproblemu,
któregoniedałobysięrozwiązać.Wybrałstudiama-
tematyczne,bopoichukończeniuchciałpracować
wubezpieczeniach,jakożejegokrewnybyłjednym
zzałożycieliTowarzystwaUbezpieczeniowegoWe-
stawPoznaniu.Nawykładydoprofesorajużniemu-
siałuczęszczać,kończyłbowiempisaćpracęmagi-
sterskąizastanawiałsięnadrobieniemkarieryuboku
Krygowskiego.–Takiargumentadpersonamniedo-
tykameritumsprawy.–Całyczasmówiłbardzospo-
kojnie.Wkońcumiałdwadzieściatrzylataisześcioro
starszegorodzeństwa,więcbyłodużoczasu,abyna-
uczyćsięrozwiązywaniakonfliktów.–Powinniśmy
wziąćpoduwagę,żejesteśmystudentamiiniezadłu-
gozaczniemypracowaćnarzeczrozwojunaszejoj-
czyzny.Ateraz,dziękikursowiszyfrówmamyokazję
zrobićcośdobregodlawojska!–Użyłogólnejnazwy,
gdyżniktzuczestnikówniewiedział,jakakonkretnie
jednostkaorganizujezajęcia,niemówiącjużoudziale
wywiadu.
–Aletewykładysąnudne…–Cichyskrzywiłsię
ogromnie.–Tawiedzanicniedaje…
59