Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Odchwiligdywyszlizzarogu,Ulicapatrzyłatylkonanich.Było
ichczworo.DwójkaDorosłych,piesitenczwarty.Jemutowłaśnie
całaUlicaprzyglądałasięzrosnącąpodejrzliwością.Tacynajgorsi.
Szedłzponurąminą,szurającnogamiikopiąckamień.Naoko:
dziesięć–dwanaścielat,niesfornajasnaczupryna,piegowatynos,
poobijanekolana.JednymsłowemChłopak.Atakidużopotrafi...
Wygląda,jakbydotrzechnieumiałzliczyć,apotemwruchidą
mazaki,spraye,gwoździe,kamienie,proce.Szybyjęknęłynasamą
myśl,aścianygwałtowniepobladły.
Chociażbyłateżipewnaokolicznośćpocieszająca.Okulary!
NapiegowatymnosieChłopakahuśtałysięokulary.Akażdyokularnik
dobrzeznakruchośćszkła!Szybyniecosięuspokoiły,alenie
nadługo.
NiepodobamisiętuburknąłChłopakigwałtownymruchem
sięgnąłdoplecaka,czymwprawiłwpopłochcałąUlicę(ktowie,
cotakimożemiećwplecaku!).
Ależ,Marcinku,tobardzomiłaulica.Zobaczysz,żepolubisz
powiedziałaDorosłazaskakującoprzyjemnymiłagodnymgłosem.
AleChłopakniewyglądałnaprzekonanego.CałaUlicawpatrywała
sięwjegorękęzanurzonągłębokowplecaku.Wnapięciuczekała,
coteżsięzniegowyłoni.tunagle...Lornetka!Chłopakwyciągnął
lornetkęizacząłlornetowaćokolicędompodomu,dachpodachu,
gzymspogzymsie.
Ulicaodetchnęła,anawetspojrzałananiegożyczliwiej.Jak
wszystkieulicelubiłabyćpodziwiana,choćmożekilkadetaliwolałaby
ukryćprzedpostronnymokiem.
TymczasemDoroślirozłożylimapę,awłaściwieplan,izaczęli
goszczegółowostudiować.
Zatemtonieprzypadkowiprzechodnie!Nareszcieturyści!
ucieszyłasięUlica,którależałanauboczuodcentruminiekiedy
czułasięniecozapomniana.
Pieswęszyłwokoło,łaskoczącswoimwścibskimnosembrukową
jezdnię,granitowekrawężniki,kamiennebramy,klatkischodowe
ipodwórka.Irazporazginąłzoczupozostałejtrójce.
Cezar!Cezar!wołałwtedyChłopak,apieszociąganiem
wyłaniałsięzkolejnejbramy,byzachwilęznówgdzieśzniknąć
zwabionynowymzapachem.
Jeślilepiejimsięprzyjrzeć,niewyglądaligroźnie,alebyłownich
cośzastanawiającego.Ależtak!Jestichczworo,ażadnenie
maaparatufotograficznego,niemówiącjużokamerze.Ulicaspojrzała