Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
kojarzyła,pojawiałosięregularnieprzyrezerwacjachinarachunkach.
Miałatylkoproblemzdopasowaniemgodoosoby.Brzozowskamiała
terminycodwatygodnie,wewtorkiwieczorem,zawszeprzychodziła
wciuchachdobiegania.Jakonamiałanaimię…JakośnaM.Maria?
Maja!Wawrzyniakzwyklesięzniąrozmijała,rzadkosiedziała
wbiurzetakpóźno.–Onajestztychwietrznych?
–Ztychbardzowietrznych.Towietrzyca–wyjaśniłaPiechota.–
Dużypotencjał,kontrolanadpowietrzem,możliwośćwpływania
napogodę…Rzeczjasnaprzyodpowiednimszkoleniu,aztreningów
toBrzozowskawolibieganie…
Kolejnypowiewszarpnąłnimiobiemaikoszykiem.
–Załadujmyzakupy–zaproponowałarozsądnieŻaneta.
Wietrzyskoprzybierałonasile,aSabina,chociażsprawiaławrażenie
lekkozaniepokojonej,topriorytetymiałaustawionenasztywno
isłodyczebyłynaszczycielisty.Pókicokolwiekgroziłopierniczkom,
niebyłocoliczyćnato,żePiechotapoświęciczemukolwieksto
procentuwagi–nieważne,czybyłbytokryzysBrzozowskiej,czy
wyjazdzparkingu,naktórymzaczynałosięrobićcorazbardziej
wietrznieinerwowo.
Sabinadoprowadziłatarganypodmuchamiwiatrukoszykdobeemki.
Żanetaotworzyłabagażnikiczymprędzejzabrałasię
doprzeładowywaniazakupów,niezważając,nacojewrzuca–
awrzucałanakaskochronny,pudłozbutamiroboczymiczy
spakowanewschludnąskrzynkęakcesoria,którepraktykantkapół
żartemnazywałazestawemmałejhienycmentarnej.Piechota
natedowcipytylkowzruszałaramionamiiprzypominała,
żedowykopywaniaizakopywaniazwłokużywasięwzasadzietego
samegosprzętu.
Wawrzyniakniedałaradyzamknąćbagażnikasama,potrzebowała
pomocySabiny.Miaławrażenie,żeniewielebrakowało,bywicher
wyrwałgocałkiemzzawiasów.
–Tojestjaktornadozfilmów–jęknęła.
Wokółnichludziepospiesznieumykalidoautalbozpowrotem
dosklepu.Ktośścigałpoparkingurozsypanezakupy.Pracownicy
budkizpączkamizaciągaliokiennice.Drzewarosnącewzdłużplacu
zginałysięprawiewpół.
–Ojtamodrazutornado–mruknęłaSabina,podtrzymującdrzwi
ipomagającŻaneciewsiąśćdosamochodu.–Mówiłam:wietrzyca.
Piechotazajęłamiejscezakierownicą,staranniezamknęładrzwi
odswojejstronyiwłączyłazamekcentralny,jakbypodmuchmógł